Cena ropy gatunku WTI spadła we wtorek w ciągu kilku minut z 31 do 29 USD za baryłkę. W ten sposób rynek reagował na rozczarowujące porozumienie naftowe Arabii Saudyjskiej, Rosji, Kataru i Wenezueli zawarte w Doha. Przewiduje ono zamrożenie produkcji surowca w tych czterech krajach na poziomach ze stycznia, choć inwestorzy oczekiwali decyzji o skoordynowanych cięciach wydobycia.
Nadmierna produkcja
Decyzja podjęta w Doha jest tym bardziej rozczarowująca, że wydobycie ropy w Arabii Saudyjskiej sięgało w styczniu 10,2 mln baryłek dziennie i było tylko niewiele mniejsze od rekordowego poziomu osiągniętego w zeszłym roku. Rosyjskie wydobycie sięgnęło w styczniu najwyższego poziomu od upadku ZSRR – 10,9 mln baryłek dziennie. Utrzymanie produkcji na tak dużych poziomach oznacza, że świat nadal będzie zalewany tanią ropą, na którą nie ma dostatecznie dużego popytu.
Rozczarowuje również to, że porozumienie nie objęło innych dużych producentów, głownie Iraku oraz Iranu. Irak desperacko próbuje ratować swoje finanse, sprzedając ciężką, zasiarczoną ropę po cenach niższych niż 20 USD za baryłkę. Iran korzysta zaś ze zniesienia sankcji i chce mocno zwiększyć wydobycie. – Nie wróciliśmy jeszcze do poziomu produkcji sprzed nałożenia sankcji. Jeśli do niego wrócimy, będziemy mogli rozmawiać z innymi – mówi agencji Reuters anonimowy irański oficjel.
– Jeśli Iran oraz Irak nie będą uczestnikami porozumienia, to będzie ono niewiele warte – uważa Eugen Weinberg, szef działu analiz surowcowych Commerzbanku. Wskazuje też, że produkcja w krajach, które zawarły porozumienie, w ostatnich miesiącach i tak już niewiele rosła.
Strach przed cięciami
Czemu nie zdecydowano się w Doha na cięcia wydobycia? Arabia Saudyjska uważa, że nie mają one sensu, jeśli nie przyłączą się do nich duzi producenci ropy spoza OPEC, czyli przede wszystkim USA. – To tylko początek procesu, który ocenimy po kilku miesiącach i zdecydujemy wówczas, czy potrzeba kolejnych kroków, by ustabilizować rynek i poprawić na nim sytuację. Nie chcemy dużych wahań cen. Nie chcemy redukcji podaży. Chcemy, by popyt został zaspokojony, a ceny były stabilne – wyjaśniał Ali al-Naimi, saudyjski minister ds. ropy.