Jego fundusz przez ponad 40 lat wspierał około 4 tys. firm z sektora nowych technologii, w tym takie lokalne giganty, jak SoftBank czy producenta gier wideo Capcom. Teraz zmienia strategię i będzie się skupiał na wspieraniu globalnego wzrostu obiecujących technologicznych start-upów, a dopiero potem na pomaganiu im w ofertach publicznych.
– Nie wystarcza przeprowadzenie IPO wartego kilka miliardów jenów. Musimy celować w oferty publiczne warte 50 mld–100 mld jenów (0,5 mld –1 mld USD) – twierdzi Fuki. Wiele japońskich firm technologicznych zbyt wcześnie decyduje się na ofertę publiczną, co skutkuje jej stosunkowo małą wartością. Według danych japońskiego Stowarzyszenia Analityków Giełdowych w 2014 r. jedynie 31 proc. japońskich firm przeprowadzających oferty publiczne dokonało IPO wartego więcej niż 30 mln USD. W przypadku firm debiutujących w Hongkongu ten odsetek wynosił 67 proc., a w USA aż 92 proc.
Tak duży odsetek małych ofert publicznych to skutek tego, że japońskie przepisy dotyczące IPO są bardzo korzystne dla małych spółek. Zostały poluzowane w 2000 r. właśnie po to, by zachęcać tego rodzaju firmy do debiutów giełdowych. Po wejściu na giełdę część firm ogranicza jednak swoje globalne ambicje. Prezes Jafco wskazuje zaś, że japońskie start-upy powinny naśladować takie znane globalne marki jak Airbnb: najpierw zbudować odpowiednią skalę działania.