Seulski rynek radzi sobie mimo zagrożenia

Indeks KOSPI pobił w tym roku rekord i dopiero ostatnio zaczął reagować na niebezpieczeństwo wybuchu wojny.

Publikacja: 11.09.2017 06:00

Seul, stolica Korei Płd., w każdej chwili może stać się miastem na linii frontu.

Seul, stolica Korei Płd., w każdej chwili może stać się miastem na linii frontu.

Foto: Archiwum

Północnokoreańskie zagrożenie wojenne nie znika z serwisów informacyjnych i przyczynia się do wzrostu nerwowości inwestorów. Sygnały o możliwej konfrontacji są wysyłane z Waszyngtonu i Pjongjangu już od wielu miesięcy. W ostatnich tygodniach sytuacja się jednak zaostrzyła ze względu na próby rakietowe i nuklearne Korei Płn. Cały świat się zastanawia, czy administracja Trumpa zdecyduje się na interwencję zbrojną, co zrobi Kim Dzong Un i jak Chiny zareagują na konfrontację u swoich granic. W tej układance zbyt mało się poświęca uwagi jednemu z jej kluczowych elementów: Korei Płd., państwu (podobnie jak Japonia) znajdującemu się na pierwszej linii frontu w tej konfrontacji. Krajowi będącemu ważną azjatycką gospodarką i rynkiem. Rynkowi, który radził sobie w tym roku zadziwiająco dobrze i wydawał się być bardzo długo odporny na zagrożenie wojenne.

Niewielki niepokój

Od DMZ (strefy zdemilitaryzowanej na linii rozejmowej z Koreą Północną) do Seulu można dojechać w godzinę. Stolica Korei Południowej jest zagrożona nie tylko przez północnokoreańskie rakiety. Gdyby wybuchła wojna, w centrum Seulu rozrywałyby się pociski wystrzeliwane przez tysiące północnokoreańskich dział. Zapewne większość baterii ostrzeliwująca stolicę zostałaby bardzo szybko zniszczona przez lotnictwo i artylerię Korei Płd., ale zniszczeń i chaosu w Seulu nie dałoby się jednak uniknąć. O czającym się na Północy zagrożeniu przypominają mieszkańcom stolicy choćby gabloty z maskami przeciwgazowymi znajdujące się na stacjach metra. Seul i jego rynek finansowy były jednak w ostatnich miesiącach bardzo dalekie od paniki. KOSPI, główny indeks południowokoreańskiej giełdy, zyskał od początku roku blisko 16 proc., czyli więcej niż np. nowojorski S&P 500 (około 10 proc.). W lipcu KOSPI pobił historyczny rekord. Niepokój związany z zagrożeniem wojennym pojawił się na tym rynku dopiero w sierpniu. Wciąż jednak trudno mówić o panice. KOSPI stracił przez ostatni miesiąc ponad 2 proc. To więcej niż np. przecena S&P 500 (mniej niż 1 proc.), ale mniej niż spadek tokijskiego indeksu Nikkei 225 (ponad 3 proc.). Czyżby południowokoreańscy inwestorzy uznali, że nie ma czego się bać? – Uważam, że wszystkie światowe rynki papierów wartościowych są nadal bardzo odporne na rosnące napięcie wokół Półwyspu Koreańskiego. Wynikająca z niego zmienność cen podczas głównych godzin transakcyjnych jest wręcz symboliczna. Biorąc pod uwagę, że Korea Południowa jest w centrum wydarzeń, można tak też powiedzieć o akcjach wchodzących w skład indeksu KOSPI, pomimo jego ostatniej słabości. Po pierwsze, zagrożenie wojną nuklearną dla większości obserwatorów jest abstrakcyjne, tym bardziej że rządy Korei Północnej od lat znane są z kreowania napięcia do własnych celów polityki wewnętrznej i zewnętrznej. Po drugie, zaostrzenie sankcji wobec Korei Północnej i władz jest wręcz nieistotne z punktu widzenia głównych światowych gospodarek i interesów Korei Południowej. Z uwagi na wymianę handlową mogą mieć jedynie nieznaczny wpływ na kondycję Chin, jednak te pewnie wynegocjują z USA coś w zamian – mówi „Parkietowi" Łukasz Wardyn, dyrektor na Europę Wschodnią w CMC Markets.

Inwestorzy z Korei Płd. długo reagowali ze spokojem nie tylko na zagrożenie z Korei Płn. Giełda w Seulu w małym stopniu reagowała też na kryzys polityczny wokół impeachmentu prezydent Park Geun-hye.

Trzeba również wziąć pod uwagę, że silnie na giełdzie w Seulu są reprezentowane spółki technologiczne, a te były przez wiele miesięcy tego roku rozchwytywane przez inwestorów. KOSPI pobił rekord m.in. dzięki dobrym wynikom koncernu Samsung. Nastroje na giełdzie południowokoreańskiej dopiero zaczynają się zmieniać. – Akcje amerykańskie, a szczególnie akcje spółek technologicznych, są w rozpędzonej hossie, w jej mocno spekulacyjnym etapie, gdzie ryzyka są ignorowane. To pozytywnie rzutuje na klimat inwestycyjny na całym świecie, mimo że dla południowokoreańskiego parkietu równie istotne, jak globalne koncerny technologiczne są spółki finansowe z branży naftowej i generalnie o zasięgu bardziej lokalnym, dla których zaostrzająca się sytuacja w regionie na pewno nie jest korzystna. Właśnie dlatego nie można pominąć faktu, że dodatnia korelacja notowań Nasdaq i KOSPI, która przez ostatnie kilkanaście miesięcy była bardzo wysoka, ostatnio znacznie spadła. W drugiej połowie lipca KOSPI ustanowił szczyt i od tamtego czasu jest w krótkoterminowym trendzie spadkowym, podczas gdy Nasdaq „popisał się" ostatnio nowym rekordem na zamknięciu notowań. W ostatnich dniach KOSPI jest również wyraźnie relatywnie słabszy – wyjaśnia Wardyn.

Oznak paniki nie widać również na rynku walutowym. Won południowokoreański umocnił się od początku roku o blisko 7 proc. wobec dolara. Gospodarka Korei Płd. ma się zaś dosyć dobrze. O ile w 2016 r. PKB wzrósł o 2,8 proc., o tyle prognozy MFW mówią, że w tym roku zwiększy się o 2,7 proc. To całkiem niezłe tempo jak na kraj, w którym PKB na głowę (licząc z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej) wynosi 39,5 tys. USD.

Koszty obrony, ryzyko reunifikacji

To, że rynki są dosyć odporne na zagrożenia, nie oznacza jednak, że te zagrożenia są abstrakcyjne. Gdy w zeszłym roku odwiedziłem Koreę Południową, wielokrotnie słyszałem opinie, w których pobrzmiewała nostalgia za Kim Dzong Ilem, ojcem obecnego przywódcy Korei Północnej. Zmarły w 2011 r. Kim był bowiem dla mieszkańców Południa przeciwnikiem bardziej przewidywalnym, który przy tym potrafił robić dobre interesy z koncernami z Korei Południowej (otworzył dla nich specjalną strefę przemysłową Kaesong, położoną tuż przy strefie zdemilitaryzowanej). Relacje z Kim Dzong Unem od samego początku zaś były zepsute. Obecny prezydent Korei Południowej Moon Jae-in doszedł kilka miesięcy temu do władzy, mówiąc o dialogu z Pjongjangiem i konieczności uniknięcia wojny. Obecnie już jednak takiej retoryki nie słychać. Jest za to mowa o konieczności inwestowania w program rakietowy Korei Południowej, tak by mógł on być zdolny do prewencyjnego zniszczenia północnokoreańskich silosów nuklearnych. Moon to lewicowiec zasłużony dla obrony praw człowieka, ale to również były komandos biorący udział w tajnych misjach przeciwko Północy. Kryzys wokół Korei Północnej może doprowadzić do tego, że Korea Południowa i Japonia mocniej się uzbroją. Wszak prezydent USA Donald Trump zaoferował im sprzedaż amerykańskiej nowoczesnej broni, a w kampanii wyborczej wyrażał się pozytywnie o możliwości zbudowania przez te kraje własnych bomb atomowych. Dla Korei Południowej nie byłoby to większym problemem – już w latach 70. próbowała tego dokonać, porzuciła swój program nuklearny tylko pod naciskiem USA.

Scenariusz przewidujący pokojową lub zbrojną reunifikację Półwyspu Koreańskiego niewiele osób bierze pod uwagę. Korea Płd. musiałaby bowiem zainwestować w taką integrację nawet 3 bln USD. Problemem byłoby nie tylko rozruszanie gospodarki Północy, ale również transformacja mentalności tamtejszego społeczeństwa. Przez ponad 70 lat pomiędzy mieszkańcami obu państw koreańskich narosły różnice niemożliwe do zasypania. Objęły one nawet kwestie lingwistyczne. Zachowanie status quo jest więc scenariuszem, na który liczy Seul.

[email protected]

Sankcje mogą uderzyć w Chiny

USA szukają sposobów na uderzenie w reżim Kim Dzong Una. Jedną z rozważanych opcji jest poddanie sankcjom spółek i banków prowadzących interesy z Koreą Północną. Uderzyłoby to przede wszystkim w Chiny, które są głównym partnerem handlowym Korei Północnej. Serwis CNBC wskazuje, że sankcje teoretycznie mogłyby zostać użyte przeciwko czterem największym chińskim bankom: Bank of China, ICBC, China Construction Bank oraz Agricultural Bank of China. Tego typu sankcje byłyby jednak „opcją nuklearną", rozwiązaniem ostatecznym, które mogłoby mocno uderzyć w chiński system finansowy.

Problemu Korei Północnej nie da się rozwiązać bez współpracy Chin. Chiny same nie chcą jednak zbyt mocno naciskać władz w Pjongjangu. Co prawda wprowadziły w tym roku sankcje na część importu z Korei Północnej (m.in. węgla i owoców morza), ale odrzuciły propozycje Korei Południowej, by odciąć Północ od dostaw paliw. Silniejszym sankcjom przeciwko reżimowi Kim Dzong Una sprzeciwia się również Rosja. Od początku roku zwiększyła ona nawet dwukrotnie dostawy ropy naftowej do Korei Północnej. Być może liczy, że kryzys koreański odciągnie uwagę USA od Europy.

Gospodarka światowa
Najgorsze od miesięcy dane o PMI z zachodniej Europy. Możliwe duże cięcie stóp
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Gospodarka światowa
Czy świat zaleje tańsza amerykańska ropa?
Gospodarka światowa
Przewodniczący SEC Gary Gensler rezygnuje ze stanowiska
Gospodarka światowa
Czy cena uncji złota dojdzie w przyszłym roku do 3000 dolarów?
Materiał Promocyjny
Samodzielne prowadzenie księgowości z Małą Księgowością
Gospodarka światowa
Brytyjska inflacja nie dała się jeszcze zepchnąć pod próg
Gospodarka światowa
Nvidia: zysk wyższy od prognoz