Północnokoreańskie zagrożenie wojenne nie znika z serwisów informacyjnych i przyczynia się do wzrostu nerwowości inwestorów. Sygnały o możliwej konfrontacji są wysyłane z Waszyngtonu i Pjongjangu już od wielu miesięcy. W ostatnich tygodniach sytuacja się jednak zaostrzyła ze względu na próby rakietowe i nuklearne Korei Płn. Cały świat się zastanawia, czy administracja Trumpa zdecyduje się na interwencję zbrojną, co zrobi Kim Dzong Un i jak Chiny zareagują na konfrontację u swoich granic. W tej układance zbyt mało się poświęca uwagi jednemu z jej kluczowych elementów: Korei Płd., państwu (podobnie jak Japonia) znajdującemu się na pierwszej linii frontu w tej konfrontacji. Krajowi będącemu ważną azjatycką gospodarką i rynkiem. Rynkowi, który radził sobie w tym roku zadziwiająco dobrze i wydawał się być bardzo długo odporny na zagrożenie wojenne.
Niewielki niepokój
Od DMZ (strefy zdemilitaryzowanej na linii rozejmowej z Koreą Północną) do Seulu można dojechać w godzinę. Stolica Korei Południowej jest zagrożona nie tylko przez północnokoreańskie rakiety. Gdyby wybuchła wojna, w centrum Seulu rozrywałyby się pociski wystrzeliwane przez tysiące północnokoreańskich dział. Zapewne większość baterii ostrzeliwująca stolicę zostałaby bardzo szybko zniszczona przez lotnictwo i artylerię Korei Płd., ale zniszczeń i chaosu w Seulu nie dałoby się jednak uniknąć. O czającym się na Północy zagrożeniu przypominają mieszkańcom stolicy choćby gabloty z maskami przeciwgazowymi znajdujące się na stacjach metra. Seul i jego rynek finansowy były jednak w ostatnich miesiącach bardzo dalekie od paniki. KOSPI, główny indeks południowokoreańskiej giełdy, zyskał od początku roku blisko 16 proc., czyli więcej niż np. nowojorski S&P 500 (około 10 proc.). W lipcu KOSPI pobił historyczny rekord. Niepokój związany z zagrożeniem wojennym pojawił się na tym rynku dopiero w sierpniu. Wciąż jednak trudno mówić o panice. KOSPI stracił przez ostatni miesiąc ponad 2 proc. To więcej niż np. przecena S&P 500 (mniej niż 1 proc.), ale mniej niż spadek tokijskiego indeksu Nikkei 225 (ponad 3 proc.). Czyżby południowokoreańscy inwestorzy uznali, że nie ma czego się bać? – Uważam, że wszystkie światowe rynki papierów wartościowych są nadal bardzo odporne na rosnące napięcie wokół Półwyspu Koreańskiego. Wynikająca z niego zmienność cen podczas głównych godzin transakcyjnych jest wręcz symboliczna. Biorąc pod uwagę, że Korea Południowa jest w centrum wydarzeń, można tak też powiedzieć o akcjach wchodzących w skład indeksu KOSPI, pomimo jego ostatniej słabości. Po pierwsze, zagrożenie wojną nuklearną dla większości obserwatorów jest abstrakcyjne, tym bardziej że rządy Korei Północnej od lat znane są z kreowania napięcia do własnych celów polityki wewnętrznej i zewnętrznej. Po drugie, zaostrzenie sankcji wobec Korei Północnej i władz jest wręcz nieistotne z punktu widzenia głównych światowych gospodarek i interesów Korei Południowej. Z uwagi na wymianę handlową mogą mieć jedynie nieznaczny wpływ na kondycję Chin, jednak te pewnie wynegocjują z USA coś w zamian – mówi „Parkietowi" Łukasz Wardyn, dyrektor na Europę Wschodnią w CMC Markets.
Inwestorzy z Korei Płd. długo reagowali ze spokojem nie tylko na zagrożenie z Korei Płn. Giełda w Seulu w małym stopniu reagowała też na kryzys polityczny wokół impeachmentu prezydent Park Geun-hye.
Trzeba również wziąć pod uwagę, że silnie na giełdzie w Seulu są reprezentowane spółki technologiczne, a te były przez wiele miesięcy tego roku rozchwytywane przez inwestorów. KOSPI pobił rekord m.in. dzięki dobrym wynikom koncernu Samsung. Nastroje na giełdzie południowokoreańskiej dopiero zaczynają się zmieniać. – Akcje amerykańskie, a szczególnie akcje spółek technologicznych, są w rozpędzonej hossie, w jej mocno spekulacyjnym etapie, gdzie ryzyka są ignorowane. To pozytywnie rzutuje na klimat inwestycyjny na całym świecie, mimo że dla południowokoreańskiego parkietu równie istotne, jak globalne koncerny technologiczne są spółki finansowe z branży naftowej i generalnie o zasięgu bardziej lokalnym, dla których zaostrzająca się sytuacja w regionie na pewno nie jest korzystna. Właśnie dlatego nie można pominąć faktu, że dodatnia korelacja notowań Nasdaq i KOSPI, która przez ostatnie kilkanaście miesięcy była bardzo wysoka, ostatnio znacznie spadła. W drugiej połowie lipca KOSPI ustanowił szczyt i od tamtego czasu jest w krótkoterminowym trendzie spadkowym, podczas gdy Nasdaq „popisał się" ostatnio nowym rekordem na zamknięciu notowań. W ostatnich dniach KOSPI jest również wyraźnie relatywnie słabszy – wyjaśnia Wardyn.
Oznak paniki nie widać również na rynku walutowym. Won południowokoreański umocnił się od początku roku o blisko 7 proc. wobec dolara. Gospodarka Korei Płd. ma się zaś dosyć dobrze. O ile w 2016 r. PKB wzrósł o 2,8 proc., o tyle prognozy MFW mówią, że w tym roku zwiększy się o 2,7 proc. To całkiem niezłe tempo jak na kraj, w którym PKB na głowę (licząc z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej) wynosi 39,5 tys. USD.