Chociaż w dzisiejszych realiach siedem dni to całkiem długi okres. Sytuacja może się zmieniać o 180 stopni dużo częściej.

Tylko parę dni po euforii związanej z ogłoszeniem pakietu rozwiązań dla strefy euro i Grecji, nastąpiła spora zmiana w postrzeganiu tego rozwiązania. W najgorszym scenariuszu Grecy mogą powiedzieć w referendum „nie", co mogłoby wywołać daleko idące konsekwencje łącznie z nieuporządkowanym bankructwem i niekontrolowanym opuszczeniem?strefy euro. Równocześnie trudno się Grekom dziwić, że czują pewien dyskomfort. Po wielu kolejnych latach sporych wyrzeczeń i oszczędności, w roku 2020 prognozowany poziom zadłużenia Grecji będzie wynosił 120 proc. PKB. Nie wiem dokładnie, jaki średni poziom wzrostu gospodarczego zakładają te prognozy, ale dla porównania możemy spojrzeć na dzisiejszy dług Włoch (też około 120 proc. PKB). W przypadku tego kraju podążająca w górę rentowność 10-letnich obligacji zdaje się sugerować, że nawet taki poziom zadłużenia może być trudny do obsłużenia. Szczególnie że Włochy wchodzą w całkiem spore spowolnienie gospodarcze (PMI dla przemysłu spadł aż o 5 pkt). Poziom rentowności pomiędzy 6 a 7 proc. w przypadku Grecji, Portugalii i Irlandii był początkiem obecnych kłopotów. W przypadku Włoch już dzisiaj trudno mówić o w pełni rynkowych wycenach, skoro Europejski Bank Centralny ciągle skupuje włoskie obligacje. Dlatego z perspektywy Grecji, aktualnie wynegocjowany pakiet pomocowy może być niewystarczający, aby w horyzoncie kilku lat przywrócić w tym kraju solidny wzrost gospodarczy. W pewnym sensie pakiet jest kompromisem pomiędzy stopniem redukcji greckiego zadłużenia a potrzebną wielkością kapitału na dokapitalizowanie europejskich banków.

Wygląda na to, że kryzys w strefie euro jeszcze trochę potrwa, gdyż w gronie tylu uczestników trudno o jedno kompleksowe rozwiązanie. W międzyczasie rynki będą się skupiać na bieżących wydarzeniach, jak spotkanie krajów?G20 czy też ewentualne kolejne luzowanie monetarne w USA. Jeżeli Fed w najbliższym czasie zdecydowałby się na kolejny taki program (w jakiejkolwiek postaci), to byłaby to dobra informacja dla traderów, gdyż w większości przypadków oznacza w miarę automatyczną inflację aktywów finansowych. Informacja trochę gorsza dla inwestorów średnioterminowych, gdyż ogólnie powodem przeprowadzenia kolejnego luzowania byłaby pogarszająca się kondycja gospodarki amerykańskiej (a kolejne bodźce monetarne i tak już nie przekładają się na sferę realną).