W trakcie czwartkowej sesji WIG20 był już blisko przełamanej linii wsparcia, której osiągnięcie powinno zapewne wyhamować zwyżkę. W przedstawionej analogii z wrześniem i grudniem następnym etapem byłby test wtorkowego dołka (odpowiednik spadków do dołków z 4 października i 9 stycznia). Dopiero po uformowania takiego dołka nastąpiłby odpowiednik wzrostów z października i stycznia, który ponownie rozbudziłby nadzieje na wybicie się powyżej oporów z końca ub.r. (2450).
Względna siła WIG20 do S&P 500 rośnie już od tygodnia, a wzrost tego wskaźnika o tej skali nie zdarzył się od stycznia. Oczywiście dla posiadaczy polskich akcji marna to pociecha, że ich ceny spadały w tym okresie wolniej niż kursy akcji amerykańskich, ale być może jest to nieśmiały sygnał relokacji aktywów w stronę przecenionych w ostatnim okresie sektorów tradycyjnej gospodarki, które zdecydowanie dominują w WIG20.
Skala ostatnich spadków na giełdach europejskich – indeks Euro Zone STOXX Blue Chip 50 stracił ok. 10 proc. – była porównywalna do tej z listopada, a towarzyszyła jej wyprzedaż obligacji skarbowych krajów peryferyjnych strefy euro o skali największej również od listopada. Ponieważ na wykresach głównych europejskich rynków zdążyły się w okresie minionego półrocza ukształtować trendy wzrostowe (wyższe szczyty, wyższe dołki), to można założyć, że ostatni ruch spadkowy był korektą trendu wzrostowego wyższego rzędu i w ciągu następnych dwóch miesięcy czeka nas jeszcze jeden ruch wzrostowy. W najgorszym przypadku ostatni szczyt na S&P 500 można uznać za odpowiednik maksimum z lutego 2011 (czyli jesteśmy w trakcie korekty analogicznej do tej, która towarzyszyła katastrofalnemu w skutkach trzęsieniu ziemi w Japonii z marca 2011). Przy takiej interpretacji rynek amerykański czeka jeszcze jeden szczyt indeksu, a poważniejsze spadki nadeszłyby za 4?miesiące (czyli podobnie?jak w zeszłym roku w sierpniu).
Niepokoi ostatni wzrost stawek stóp „forward" (FRA) oddalający perspektywę ewentualnej obniżki stóp RPP. Takie opóźnienie w nadejściu złagodzenia polityki pieniężnej grozi uformowaniem w II półroczu drugiego dna spowolnienia gospodarczego: przestanie już działać ostatni impuls dewaluacyjny, a nie zacznie działać pompa tłocząca oszczędności z rynku depozytów na rynek kapitałowy.