Ukraiński bank inwestycyjny Dragon Capital zastanawia się nad rewizją rekomendacji „kupuj" dla notowanego na GPW producenta przetworów mlecznych. Chodzi o oskarżenia Federalnej Służby Ochrony Praw Konsumenta wobec spółki Milkiland oraz innych ukraińskich eksporterów sera Mołocznyj Alliance, Almira i Bel Szostka. Według niej w wybranych próbkach serów wywożonych do Rosji wykryto tłuszcz roślinny, co jest niezgodne z tamtejszymi standardami jakości.
Zarówno rosyjski jak i ukraiński minister rolnictwa zapewnili, że problemy z jakością ukraińskich serów nie będą miały wpływu na eksport do Rosji.
Dragon Capital uważa, że oskarżenia o niedotrzymywanie standardów związane są z politycznymi zawirowaniami wokół ostatnich ukraińsko-rosyjskich rozmów gazowych, a nie z faktycznymi problemami z jakością produktów. Na tej podstawie bank inwestycyjny ocenia, że sprawa nie będzie miała wpływu na ukraińskich eksporterów mleka w długim okresie. - W krótkiej perspektywie może jednak dojść do zachwiania sprzedaży producentów mlecznych, zwłaszcza Milkilandu – uważają analitycy Dragon Capital.
Wskazują jednak, że całkowity zakaz przywozu ukraińskiego mleka nie byłoby korzystny dla Rosji, która jest uzależniona od importu tego produktu (jest drugim co do wielkości importerem mleka na całym świecie – red.). - Produkcja sera w Rosji może zaspokoić tylko połowę całkowitych potrzeb konsumpcyjnych, które w 2011 r. wynosiły na 783,4 tys. ton. Szacujemy, że w ubiegłym roku Ukraina odpowiadała za 20 proc. rosyjskiego importu sera i miała 10-11 proc. tego rynku w ujęciu ilościowym. Dlatego potencjalne negatywne konsekwencje zakazu importu ukraińskiego mleka powinno zniechęcać rząd rosyjski od nakładania sankcji – argumentują analitycy.
Jednak z uwagi na rosnące ryzyko sankcji dla ukraińskich producentów eksportujących mleko i jego przetwory, analitycy mają jeszcze raz rozważyć, jakie jest ryzyko ewentualnego spadku sprzedaży Milkilandu w Rosji.