Gwoździem programu w trzecim tygodniu września była środowa decyzja Fedu dotycząca stóp procentowych. Ekonomiści prognozowali obniżkę o 25 pkt baz., a rynek – o 50 pkt baz. Ten drugi miał rację. Stopy zostały obniżone z przedziału 5,25–5,5 proc. do 4,75–5 proc. Po raz ostatni Fed zaczął cykl obniżek od takiego ruchu w 2007 r. Wtedy decyzja była podyktowana bańką spekulacyjną na rynku hipotek, a teraz w oświadczeniu napisano, że Fed nabrał większego przekonania, że inflacja zmierza już do 2-proc. celu, a z kolei pogorszyły się wskaźniki z rynku pracy, więc trzeba poluzować monetarny pas. Zdaniem Fedu cięcie o 0,5 pkt proc. pozwoli poprawić sytuację na rynku pracy, nie szkodząc jednocześnie procesowi dezinflacji. Jerome Powell podczas konferencji zapewniał, że obniżka o 50 pkt baz. nie jest zapowiedzią takich samych ruchów w przyszłości. Przekonywał też, że ruch Fedu nie jest wyrazem obaw, że nie uda się gospodarce miękko wylądować, tylko wsparciem, by faktycznie lądowano w takim stylu.
Zapanował entuzjazm
W projekcjach na ten rok obniżono prognozy dla PKB i inflacji, a podwyższono dla bezrobocia. Spadł też oczekiwany poziom stóp na koniec roku, z czerwcowych 5,1 do 4,4.
W efekcie rynki globalne zareagowały entuzjastycznie. S&P 500 i DAX ustanowiły nowe rekordy historyczne. Pierwszy przekroczył 5700 pkt, a drugi 19 000 pkt. Euro umacniało się do dolara, podchodząc pod pułap 1,12 USD, a uncja złota po raz pierwszy w historii przekroczyła 2600 USD. Spadek awersji do ryzyka pokazywał też bitcoin. Jego notowania rosły w piątek powyżej 64 000 USD i naruszyły średnią z 200 sesji. Wydawało się, że otoczenie jest znakomite, by Warszawa wykorzystała okazję i zakończyła korektę spadkową.