O nawet prawie 7 proc., do 35,3 zł, drożały w poniedziałek akcje kontrolowanego przez Skarb Państwa budowniczego linii kolejowych. Spółka ma zapełniony porftel zamówień i zapowiada staranie się o kolejne kontrakty, choć selektywnie, bo priorytetem jest rentowność. Torpol będzie się starać optymalizować koszty, czerpiąc z doświadczenia, ale powrotu do „kosmicznych” marż nie ma się co spodziewać.
Czekając na kontrakty
Na koniec czerwca wartość portfela zamówień Torpolu wyniosła 4,19 mld zł wobec 4,7 mld zł na koniec marca i tylko 1,7 mld zł rok wcześniej. Dopalaczem okazał się zawarty wiosną kontrakt na linię Katowice Szopienice Płd. – Katowice – Katowice Piotrowice o wartości przypadającej na firmę rzędu 2,1 mld zł (na koniec czerwca), który będzie realizowany przez 48 miesięcy. W tej chwili Torpol szacuje, że rentowność brutto ze sprzedaży portfela to średnio 6 proc., czyli na poziomie typowym dla branży. W poprzednich latach firma wykazywała marże rzędu kilkunastu, a nawet ponad 20 proc.
Na konferencji wynikowej menedżerowie Torpolu powiedzieli, że liczą, że z dużych kontaktów uda się wycisnąć więcej, biorąc pod uwagę know-how w optymalizacji kosztowej. Będzie to widoczne jednak później, kiedy kontrakty będą bardziej zaawansowane.
Dzięki intensywnej akcji ofertowej Torpol ma zabezpieczony front robót na 2025 r., a na 2026 r. w połowie. Dlatego spółka stara się o kolejne zlecenia, przy czym duży portfel pozwala na selektywne podejście do przetargów. Torpol uczestniczy obecnie w przetargach dotyczących linii kolejowych i tramwajowych o wartości około 1 mld zł. Planuje też składać oferty w postępowaniach, które ma ogłosić niebawem PKP PLK – mowa o puli 6 mld zł. Zastrzeżono, że czas między złożeniem oferty a podpisaniem kontraktu to obecnie 8–12 miesięcy. Torpol czeka też, jak cały rynek, na pierwsze przetargi kolejowe od CPK – swojego głównego akcjonariusza.