Czy otrzymywał pan sygnały od inwestorów finansowych, że są niezadowoleni z wyników spółki i sposobu, w jaki zarządza pan Polimeksem-Mostostalem?
Wyniki grupy po trzech kwartałach rzeczywiście były słabe, więc fundusze mają prawo być z nich niezadowolone. Inaczej będzie jednak wyglądała sytuacja w całym 2011 r. Nie publikujemy wprawdzie prognoz, ale podtrzymuję wcześniejsze zapowiedzi, że nasza sprzedaż wzrosła o około 20?proc. w porównaniu z 2010 r. i że wynik netto powinien być zbliżony do tego z 2010 r. Udało nam się ponadto znacznie obniżyć zadłużenie wobec stanu z końca III kwartału ubiegłego roku.
Grupa zakończyła zatem miniony rok z rentownością netto na poziomie około 2,1 proc. Czy uważa pan, że to zadowoli fundusze, które są przyzwyczajone do znacznie wyższych zysków i marży przekraczającej 3,5 proc.?
Generalnie marże w sektorze przedsiębiorstw budowlanych są niskie. Wyniki nie będą znacząco lepsze, dopóki wysoki udział w naszej sprzedaży będą miały niskomarżowe projekty drogowe. Dlatego również w 2012 r. nie należy się spodziewać istotnego wzrostu naszej rentowności. Przygotowaliśmy się do realizacji dużych zleceń energetycznych. Dopiero one umożliwią znaczną poprawę marż.
Nasi akcjonariusze mają prawo być niezadowoleni z wyników i ceny akcji. Jednak rezultaty finansowe tylko po części ponoszą odpowiedzialność za spadek kursu. Branża budowlana generalnie jest obecnie w niełasce. Fundusze kupowały akcje Polimeksu po wyższych cenach, więc jestem w stanie zrozumieć ich niezadowolenie. Naturalnym odruchem wydaje się również chęć poprawy przepływu informacji pomiędzy właścicielami i spółką. Upatrują oni takiej możliwości w zmianach w składzie rady nadzorczej.