– Portfel zamówień, których realizacja przypada na 2011 r., to około 150 mln zł. Liczymy jednak, że uda nam się pozyskać dodatkowe zlecenia na ten rok, choćby biorąc pod uwagę projekty rozpoczynane przez Gant Development (główny akcjonariusz spółki, red.) – mówi prezes Budopolu.
Gant jest dziś jedynym zleceniodawcą Budopolu. Prezes wrocławskiej spółki ma nadzieję, że już w tym roku to się zmieni. – Bierzemy udział w kilku przetargach zewnętrznych – mówi Motyka. O zewnętrzne zlecenia zabiega też przejęta w minionym roku firma budownictwa drogowego Zebud. – W ciągu 1–2 miesięcy powinny się rozstrzygnąć przetargi na kontrakty drogowe, o które się staramy. Od ilości i wielkości pozyskanych zleceń uzależniamy wysokość inwestycji w rozbudowę parku maszynowego. Realnie oceniamy możliwości rozwoju firmy – przychody na poziomie 5 mln zł w 2011 r. byłyby bardzo dobrym wynikiem – mówi Motyka.
W 2010 r. Budopol zarobił na czysto 5,9 mln zł, ponaddwukrotnie więcej niż rok wcześniej. O wzrośnie rentowności netto przesądziły wyższe przychody z działalności finansowej (głównie jednorazowe). Rentowność brutto na sprzedaży zmniejszyła się z 8,2 do 7 proc.
Motyka wskazuje, że zarobki firm z branży w 2011 r. będą zależeć m.in. od skali wzrostu cen materiałów. – Na rentowność zleceń będą wpływać m.in. rosnące w ostatnich miesiącach ceny stali i betonu. Ostatni z surowców podrożał rok do roku o 20 proc. – wskazuje.
W gronie czynników ryzyka dla firm budowlanych wymienia się też możliwe problemy z odpływem pracowników oraz konieczność podniesienia wynagrodzeń ze względu na otwarcie niemieckiego rynku pracy. Motyka przestrzega przed wyolbrzymianiem skutków tej decyzji, wskazując, że różnice wynagrodzeń po obu stronach Odry nie są już tak znaczące. – Obserwujemy sytuację na rynku. Do tej pory temat odpływu pracowników nie był podnoszony w rozmowach z podwykonawcami – mówi Motyka.