Ma 35 lat i jest absolwentem prawa, ale licencję maklerską zrobił już 16 lat temu. Słucha amerykańskiego rapu z lat 90., ale mieszka w Szanghaju. Gdzie dokładnie, tego nie wiadomo, bo od kiedy zaczął otrzymywać listy z pogróżkami, boi się udostępniać takie informacje.
Tyle mniej więcej wiadomo o Carsonie Blocku, który swoją misją uczynił tropienie notowanych w USA chińskich spółek-wydmuszek. – Obnażam przekręty w firmach, zanim wyssają one z inwestorów pieniądze – tłumaczył w marcu swoje cele amerykańskiemu tygodnikowi „Barron’s”. W oczach krytyków nie jest on jednak dobroczyńcą, ale hochsztaplerem, który rozpuszcza plotki, aby na tym zarobić.
[srodtytul]Jak ograć Paulsona[/srodtytul]
O Carsonie Blocku naprawdę głośno zrobiło się 2?czerwca, gdy założona przez niego firma analityczna Muddy Waters (mętne wody) opublikowała raport na temat kondycji Sino-Forest, chińskiej spółki działającej w branży drzewnej. Napisała w nim, że notowana na parkietach w Hongkongu i Toronto firma manipuluje sprawozdaniami finansowymi, zawyżając w nich areał posiadanych lasów i produkcję drewna. Wnioski te to efekt dwóch miesięcy pracy dziesięciu analityków, którzy przeglądali m.in. wykaz gruntów sprzedanych przez władze Chin, gdzie Sino-Forest uzyskuje większość przychodów.
W ciągu dwóch dni po tych rewelacjach akcje Sino-Forest, jeszcze 10 dni temu największego pod względem kapitalizacji reprezentanta przemysłu drzewnego na giełdzie w Toronto, potaniały o 71 proc. Do Blocka, który już wcześniej rozpoczął krótką sprzedaż tych walorów (tzn. sprzedał pożyczone akcje w oczekiwaniu na przecenę, aby je taniej odkupić i zwrócić pożyczkodawcy, inkasując różnicę cen), dołączyli inni inwestorzy. Tych, którzy posiadali te papiery w portfelach, kosztowało to majątek. Wśród nich znalazł się słynny inwestor John Paulson, którego towarzystwo funduszy hedgingowych Paulson & Co. na przecenie Sino-Forest mogło stracić 460 mln USD (na koniec I kwartału posiadało ono 14 proc. akcji spółki).