Insiderom rośnie apetyt na akcje

Przecena na rynku w drugiej połowie 2011 r. zachęciła szefów giełdowych spółek do kupowania ich papierów. Chętnych do sprzedaży ubywało. Ta tendencja utrzyma się w 2012 r.

Aktualizacja: 23.02.2017 21:54 Publikacja: 05.01.2012 00:12

Największe transakcje sprzedaży zrealizowane przez insiderów w 2011 r. (mln zł)

Największe transakcje sprzedaży zrealizowane przez insiderów w 2011 r. (mln zł)

Foto: Archiwum

W 2011 r. insiderzy, czyli osoby mające dostęp do informacji poufnych, sprzedali akcje zarządzanych spółek za blisko 390 mln zł, a kupili za około 155 mln zł, wynika z wyliczeń „Parkietu". W porównaniu z poprzednim rokiem insiderzy pozbyli się papierów swoich spółek za o?połowę mniejszą wartość. Zainwestowali natomiast mniej więcej o jedną trzecią więcej pieniędzy.

Miniony rok można podzielić na dwa główne okresy. W pierwszej połowie roku, kiedy na giełdzie kontynuowany był trend wzrostowy z poprzedniego roku, menedżerowie głównie pozbywali się papierów, realizując zapewne zyski z wcześniejszych inwestycji. Po tąpnięciu na przełomie lipca i sierpnia, kiedy papiery na giełdzie zostały mocno przecenione, członkowie zarządów i rad nadzorczych znacznie ograniczyli pozbywanie się walorów. Przystąpili natomiast do odbudowywania portfeli inwestycyjnych, korzystając z niższych wycen na GPW. Charakterystyczny pod tym względem był szczególnie wrzesień i grudzień. W każdym z tych miesięcy łączna wartość transakcji kupna zrealizowanych przez insiderów co najmniej dwukrotnie przekroczyła kwotę, jaką uzyskali oni ze sprzedaży akcji.

W ostatnich miesiącach minionego roku było także zdecydowanie więcej, choć niewielkich w ujęciu wartościowym, transakcji kupna. Na sprzedaż papierów decydowali się nieliczni. – Taka tendencja, dotycząca większej aktywności po stronie kupujących, powinna utrzymać się w najbliższym czasie. Na rynku jesteśmy w okresie tzw. ubijania dna. Inwestorzy, a przede wszystkim insiderzy, widzą, że akcje są tanie i w takiej sytuacji z pewnością będą lokowali wolne środki w papiery zarządzanych przedsiębiorstw. Spółki z kolei w większym stopniu powinny realizować programy skupu akcji – uważa Marcin Materna z DM Millennium. Jego zdaniem przy umocnieniu się indeksów rynkowych, czego spodziewa się w dalszej perspektywie 2012 r., nie należy jednak oczekiwać dużych transakcji sprzedaży, a  menedżerów chętnych do pozbywania się walorów nadal będzie niewielu.

Największą transakcję sprzedaży w minionym roku za ponad 104 mln zł zrealizował Jerzy Wiśniewski, prezes budowlanej spółki PBG. Papiery sprzedał na początku 2011 r., czyli po cenie niemal trzykrotnie wyższej, niż papiery są notowane obecnie. Przyznaje, że potrzebował pieniędzy na inne inwestycje. Zadeklarował jednak, że przez dwa lata nie będzie pozbywał się walorów. Ostatnio, korzystając z silnej przeceny, zaczął je kupować.

Co ciekawe, także Zbigniew Opach, przewodniczący rady nadzorczej Mostostalu Zabrze, który w poprzednich latach zwiększał zaangażowanie w firmie (kupował akcje jeszcze na początku 2011?r.), w kolejnych miesiącach pozbywał się walorów za łącznie ponad 24 mln zł, i to po znacznie niższych cenach, niż za nie płacił. Przynajmniej część akcji odkupił od niego Krzysztof Jędrzejewski, wiodący akcjonariusz Kopeksu. Niewykluczone, że spółki będą dążyły do współpracy przy realizacji różnych projektów.

Papierów za łącznie 56 mln zł pozbyli się z kolei członkowie zarządu i założyciele Ipopemy (z tego prezes Jacek Lewandowski za 38,6 mln zł). Podkreślali, że po wprowadzeniu spółki na giełdę wykorzystują rynek już nie tylko do budowy biznesu, ale również do realizacji wartości. Wybrali dobry moment. Ostatnie miesiące nie były bowiem najlepsze dla akcjonariuszy domów maklerskich notowanych na GPW. Kurs Ipopemy spadł mniej więcej o jedną trzecią względem ceny, jaką uzyskali szefowie za akcje. Ostatnio traciły także walory DM?IDMSA. Skorzystał na tym Rafał Abratański, wiceprezes krakowskiej spółki, któremu bank sprzedał akcje za ponad 7 mln zł, będące zabezpieczeniem innych inwestycji. Abratański odkupił część pakietu, płacąc za niego jednak sporo mniej. Najczęściej o sprzedaży walorów informowali menedżerowie TVN, którzy obejmują akcje na preferencyjnych warunkach w ramach programu motywacyjnego.

Najwięcej, bo 20 mln zł, na kupno akcji w 2011 r. wydał Ryszard Krauze, przewodniczący rady nadzorczej Petrolinvestu. Podkreśla, że jest to długoterminowa inwestycja. Podobny horyzont inwestycyjny ma zapewne Henry McGovern, szef nadzoru restauracyjnego AmRestu. Kupował wciąż taniejące akcje, przeznaczając na ten cel około 11 mln zł. Na zwrot z inwestycji będzie jednak musiał zaczekać. – McGovern z pewnością inwestuje w akcje długoterminowo, wierząc w powodzenie ambitnego planu ekspansji na rynkach rozwijających się. Jest to projekt kosztowny, a tym samym ryzykowny. Osobiście podchodzę do tej inwestycji ostrożnie i rekomenduję trzymanie akcji AmRestu z ceną docelową na poziomie 68 zł – mówi Kamil Szlaga z KBC Securities. W 2011 r. często kupowali też m.in. szefowie: Kompapu, Calatravy i Rubiconu Partners NFI.

Inwestorzy muszą być ostrożni

Powielanie transakcji insiderów przez inwestorów wcale nie oznacza, że ci ostatni szybko na tym zarobią. Po pierwsze szefowie spółek z reguły inwestują długoterminowo. Często realizują też inne inwestycje, przenosząc kapitały i dywersyfikując ryzyko. To oznacza, że ich decyzje nie wynikają tylko z kondycji firmy i perspektyw jej rozwoju. Dla przykładu Henry McGovern, szef rady nadzorczej AmRestu, w 2011 r. kupował papiery przy spadających notowaniach po cenie z przedziału około 65–80 zł. Ten, kto również kupował w tym samym czasie co McGovern, na inwestycji traci do 20 proc. W środę walory restauracyjnej spółki można było kupić poniżej 64 zł. Z kolei Zbigniew Opach, przewodniczący nadzoru Mostostalu Zabrze, na początku 2011 r. płacił 3,62 zł za akcje swojej spółki. Teraz na rynku są warte o ponad połowę mniej. Podobnie sytuacja wygląda z inwestycjami menedżerów Bytomia. Jan Pilch i Krzysztof Bajołek z rady nadzorczej spółki handlującej odzieżą oraz Michał Wójcik, prezes Bytomia, kupowali papiery, gdy kosztowały około 1,8 zł. Obecnie rynek wycenia je na około 60 groszy.

Nie oznacza to, że decyzje insiderów są nieracjonalne. Dla przykładu, kto kupił pod koniec grudnia akcje Petrolinvestu tak jak Ryszard Krauze, szef nadzoru paliwowej spółki, zarabia już około 30 proc. Inwestorzy, którzy pozbyli się walorów PBG na początku 2011 r. tak jak Jerzy Wiśniewski, prezes budowlanej firmy, mogą teraz je odkupić o dwie trzecie taniej. Piotr Cieślak, wiceprezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych, podkreśla, że zawsze przed decyzjami inwestycyjnymi należy samodzielnie ocenić raporty spółki i perspektywy jej rozwoju.

Zakupy w grudniu

W ostatnim miesiącu minionego roku insiderzy uznali, że kursy akcji zarządzanych firm są na atrakcyjnym poziomie i głównie kupowali papiery. Wydali na ten cel około 58,5 mln zł. Była to jednocześnie największa miesięczna kwota, jaką łącznie zainwestowali w 2011 r. Sprzedających było niewielu. Do kieszeni menedżerów wpłynęło łącznie około 23 mln zł. Na wynik ten miały głównie wpływ transakcje członków zarządu Intercarsu, którzy pozbyli się walorów za ponad 11 mln zł. Akcje sprzedawał też członek rady nadzorczej Alchemii, który jednak też kupował walory spółki.

Analizy rynkowe
Polski rynek wciąż zyskuje bez euforii wśród inwestorów
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Analizy rynkowe
Lokomotywy z indeksu mWIG40 dały zarobić
Analizy rynkowe
Ewolucja protekcjonizmu od Obamy do Trumpa 2.0
Analizy rynkowe
Czy Trump chce wyrzucić Powella, czy tylko gra na osłabienie dolara?
Analizy rynkowe
Czy należy robić odwrotnie niż radzi Jim Cramer?
Analizy rynkowe
Niedźwiedzie znów są prowokowane przez byki. Koniec korekty?