Gdy Polska razem z Ukrainą została wybrana na gospodarza mistrzostw Europy, uznano, że to wielka szansa na rozwój gospodarczy Polski. Czy oczekiwania nie były zbyt wysokie i możemy mówić o pewnym niedosycie związanym z Euro 2012?
W takich sytuacjach zawsze pozostaje niedosyt. Jednak chciałbym zwrócić uwagę na efekt popytowy i podażowy w związku z Euro 2012. Efekt popytowy to wzrost popytu w Polsce w latach, kiedy trwał kryzys gospodarczy. Dzięki Euro mieliśmy mniejsze spowolnienie gospodarcze, niż początkowo oczekiwano. Efekt podażowy to np. większe możliwości produkcyjne i transportowe, dzięki nowym lotniskom, dworcom kolejowym czy drogom. Fakt, że z Poznania do Berlina obecnie jedziemy przeciętnie trzy godziny, na pewno pozytywnie przełoży się na działalność np. firm transportowych. Podsumowując korzyści związane z organizacją Euro 2012 – są bardzo duże. Wiele inwestycji już zostało zakończonych, inne jeszcze nie, ale zakończą się po mistrzostwach, więc będziemy mieli z nich korzyść przez długie lata.
Tak duża impreza sportowa w Polsce odbywa się po raz pierwszy. Polacy zamiast na pracy mogą skupić się na meczach i tzw. otoczce turnieju. Czy podczas Euro 2012 może wystąpić spowolnienie gospodarcze?
Nie widzę takiego niebezpieczeństwa. Oczywiście Polacy będą oglądać mecze, mogą też brać masowo urlopy. Ale to i tak sezon urlopowy, więc produkcja bardzo nie spadnie. Trudno też sobie wyobrazić, żeby ludzie pracowali mniej efektywnie.
Mieszkańcy z Warszawy, Gdańska, Wrocławia i Poznania obawiają się podczas trwania turnieju wzrostu cen, m.in. podstawowych artykułów spożywczych. Słusznie?