Na warszawskiej giełdzie za kilka miesięcy zacznie działać nowy system transakcyjny, który umożliwi tzw. handel wysokich częstotliwości (HFT). Tam, gdzie już ma on duży udział w obrotach, budzi kontrowersje. Jest się czego bać?
Każdy, kto sam nie czerpie zysków ze zautomatyzowanego HFT, dobrze wie, że zaburza on funkcjonowanie rynków na całym świecie. Regulatorzy powinni się zająć tym problemem, aby chronić inwestorów.
Skandal z LIBOR jest tylko symptomem, a nie chorobą. Chorobą jest przestępczość w sektorze finansowym, która nie jest karana
W jaki sposób?
Dziś na amerykańskich rynkach akcji 99 proc. wszystkich zleceń jest kasowanych. Jest jasne, że nie są one składane z zamiarem realizacji. A przecież składanie niewiążących zleceń jest nielegalne. Niezbędne jest więc wprowadzenie reguły, aby każde zlecenie musiało być utrzymywane przez co najmniej 50 milisekund. Dłużej trwa mrugnięcie okiem, ale to wystarczy. Regulatorzy powinni też wyeliminować możliwość płacenia za strumień zleceń. Obecnie operatorzy giełd zarabiają tym więcej, im większe są na rynku obroty, dlatego płacą firmom stosującym HFT za zlecenia. W zamian przyznają im przywileje, których inni inwestorzy nie mają. A skoro giełdy stały się tak nierównymi polami gry, uczestnicy rynku stworzyli sobie alternatywne, nieregulowane rynki, gdzie szanse są równe.