Oczekiwany we wrześniu wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który prawdopodobnie będzie pozytywny dla frankowiczów, może zwiększyć liczbę i tak coraz liczniej pojawiających się wyroków skrajnie niekorzystnych i kosztownych dla banków orzeczeń krajowych sądów.
Nierówny wpływ
To, wraz z rosnącym kursem franka szwajcarskiego, będzie zwiększać liczbę pozwów sądowych wnoszonych przez klientów. Związek Banków Polskich szacuje, że niekorzystne orzeczenia w sprawach frankowych mogą kosztować sektor nawet ponad 60 mld zł. Tak wysoki koszt jest raczej mało prawdopodobny, ale nawet znacznie niższy może przemodelować polski rynek bankowy.
Już po 2015 r., gdy umocnił się frank i KNF wprowadziła dodatkowe bufory kapitałowe na te kredyty, banki takie jak Millennium i mBank, mające największy udział tych hipotek, musiały ze względów kapitałowych ograniczyć sprzedaż hipotek (nałożyło się na to wejście podatku bankowego).
– Banki nieposiadające hipotek walutowych mogłyby skorzystać na problemach tych najbardziej obciążonych tego typu kredytami, ale głównie w sytuacji, gdyby ten koszt był bardzo duży i mocno naruszył kapitały banków frankowych. W takiej sytuacji instytucje takie jak Millennium czy mBank musiałyby zadbać o swoją sytuację kapitałową, mocno ograniczyć sprzedaż kredytów i utraciłyby część udziałów w rynku. Dlatego widzę pewne szanse dla niefrankowej konkurencji – mówi Michał Sobolewski, analityk DM BOŚ.
W najlepszej sytuacji są Alior i Handlowy, które w ogóle nie mają walutowych hipotek, oraz Pekao i ING Bank Śląski, które mają ich znikomy udział. PKO BP ma ich sporo, ale w zdecydowanej większości to te denominowane, a nie indeksowane, których głównie dotyczą sprawy sądowe. – Banki niefrankowe mogłyby zyskać, ale w dużej mierze zależałoby to od kosztu, który sektor miałby ponieść. Im większy, tym bardziej banki niefrankowe by skorzystały. Wyższy koszt oznaczałby, że najpierw wstrzymano by dywidendy, w dalszej kolejności zaś banki musiałyby ograniczać nową sprzedaż lub wręcz zmniejszać wartość bilansu, gdyby koszty okazały się wysokie, aby osiągnąć wymagane przez nadzór współczynniki kapitałowe – dodaje.