To oznacza, że abonenci Orange podróżujący po strefie euro nie będą musieli ponosić dodatkowych kosztów. Nabywcy abonamentów z nielimitowanymi usługami będą mogli korzystać z tych pakietów także poza krajem (w ramach Europejskiego Obszaru Gospodarczego), a pozostali za usługi w roamingu będą rozliczani według takich samych stawek jak w kraju.
Fallacher przyznaje, że w ofercie telekomu jest jedno ale. – Ograniczenia dotyczą tylko transmisji danych i odpowiadają unijnym zasadom Fair Use Policy, czyli zabezpieczeniu przed nadużyciami – mówi. Według niego taryfy typu „no limit" są bardzo popularne. – Około 80 proc. klientów korzystających obecnie z naszych ofert abonamentowych ma takie taryfy – mówi.
Pozostali operatorzy komórkowi – Plus, Play i T-Mobile – nie zdecydowali się na taki ruch. Posiadaczom taryf bez limitu zaproponowali pulę usług do wykorzystania w ciągu roku, a po jej wyczerpaniu pobierać będą 16 gr za minutę rozmowy wychodzącej, 5 gr za minutę przychodzącej i SMS, 4 grosze za MMS i 1 MB internetu. Ogólnie przyjęli zasadę taryfikowania klientów po stawkach z podstawowych cenników usług w kraju, obniżając cenę 1 MB internetu do 9 gr.
Róża Thun, posłanka do Parlamentu Europejskiego, mocno skrytykowała w poniedziałek to podejście. – Operatorzy przeciągają linę i bardzo źle, że Urząd Komunikacji Elektronicznej – instytucja, która powinna chronić użytkowników, im na to pozwala – powiedziała. Według niej sytuacji w Polsce przygląda się już Komisja Europejska. W tej sytuacji telekomy mogą jeszcze do 15 czerwca zmienić ceny. Jeśli odnotują straty, będą mogli wystąpić do UKE o przyznanie dopłat. Orange szacował wcześniej, że dostosowanie do nowych przepisów obciąży jego wynik EBITDA 50 mln zł.