Chodzi o dostawy węgla do grupy Energa, która w ub.r. zużyła go w ilości 1,2 mln ton. LW była jednym z jej dostawców – określanym przez Energę jako istotny. Jej kontrakt kończy się w grudniu i może nie być przedłużony.
W poniedziałek gdańska spółka podpisała list intencyjny z Polską Grupą Górniczą na odbiór 2 mln ton do planowanego bloku w Ostrołęce, ale jednocześnie zadeklarowała kupno ok. 1 mln ton rocznie dla działających już jednostek.
Krzysztof Szlaga, prezes Bogdanki, zakłada kontynuację współpracy, która w jego ocenie jest korzystna dla obu stron m.in. ze względu na położenie geograficzne Elektrowni Ostrołęka i Bogdanki. Ale z wypowiedzi Dariusza Kaśkowa, prezesa Energi, wynika raczej, że jest nastawiony na odbiór śląskiego węgla. – Wybraliśmy najkorzystniejsze możliwe rozwiązanie z punktu widzenia ekonomiki istniejącej elektrowni, a cena węgla dla Ostrołęki B będzie rynkowa – twierdzi Kaśków.
Enea, która zostanie partnerem przy realizacji Ostrołęki, finansującym inwestycję w 50 proc., nie odpowiedziała na nasze pytania. To dziwi zwłaszcza w kontekście niezabezpieczenia dostaw dla kontrolowanego przez siebie podmiotu.
– W tej sytuacji Enea będzie musiała maksymalizować zużycie węgla z własnej kopalni. Jest na to potencjał po włączeniu nowego bloku w Kozienicach pod koniec 2017 r. – uważa Robert Maj z Haitong Banku. Jego zdaniem kupowanie węgla dla Ostrołęki z oddalonych kopalni może być mniej uzasadnione ekonomicznie. – Bogdanka może na tym stracić. Ale gdyby pozostała prywatna, to musiałaby jeszcze mocniej walczyć o kontrakty, bo większość kupców na rynku to elektrownie państwowe – dodaje Maj. Problem może się nasilić po dokapitalizowaniu przez Eneę Katowickiego Holdingu Węglowego.