Zawirowania na globalnych rynkach ropy i gazu są jednymi z najważniejszych czynników mających wpływ na ceny tych surowców. W konsekwencji często decydują o wynikach firm opierających swoją działalność na wydobyciu i przetwórstwie węglowodorów. – Szczególnie istotne znaczenie mają czynniki o charakterze politycznym. Wystarczy informacja o jakimś incydencie w rejonie Zatoki Perskiej, aby ceny ropy zaczęły rosnąć – mówi Andrzej Sikora, prezes Instytutu Studiów Energetycznych.
Zauważa, że na rynku surowców energetycznych trwa swoista wojna, w której ścierają się interesy różnych państw. Dotyczy ona również gazu. W naszym regionie jego dostawy nadal są w zdecydowanej większości oparte na długoterminowych kontraktach z rosyjskim Gazpromem, który ciągle walczy, aby cena błękitnego paliwa była powiązana z kursem ropy.
Dywersyfikacja dostaw
Orlen, największy przetwórca ropy i największy konsument gazu w Polsce, zauważa, że zwłaszcza zmienność ceny pierwszego z tych surowców jest zjawiskiem, z którym branża musi sobie radzić na co dzień. – Wpływa to na wszystkie zakłady, nie tylko te należące do grupy kapitałowej, dlatego nie pogarsza to naszej pozycji konkurencyjnej na rynku paliw. Potrafimy w dużym stopniu neutralizować wpływ wahań cen ropy na wynik finansowy – zapewnia Joanna Zakrzewska, dyrektor biura komunikacji korporacyjnej PKN Orlen. Dodaje, że w sektorze rafineryjnym zdarzenia krótkoterminowe nie mają znaczenia, mimo że odbijają się na kwartalnych i rocznych wynikach. – Na globalny rynek ropy wpływa to, co oddziałuje na niego od dekad, czyli napięcia geopolityczne (szczególnie na Bliskim Wschodzie), a także czynniki takie jak popyt, podaż, sezonowość oraz regulacje, m.in. IMO 2020 – twierdzi Zakrzewska. Jednocześnie zapewnia, że koncern poprzez wieloletnią obecność na światowych rynkach, dysponowanie nowoczesnym kompleksem rafineryjno-petrochemicznym i poprzez realizację strategii dywersyfikacji dostaw skutecznie zarządza ryzykiem związanym z wahaniami cen.
W ocenie Orlenu najlepszym zabezpieczeniem przed pojawiającymi się zagrożeniami jest efektywność. – Gdy kurczy się popyt lub rośnie cena ropy, rafinerie najmniej sprawne ponoszą straty. W tym biznesie trzeba więc być dużo lepszym od najsłabszego ogniwa – przekonuje Zakrzewska. Przypomina, że koncern kilka miesięcy temu, mimo wstrzymania dostaw rosyjskiej ropy, utrzymał jej przerób na założonych poziomach. Według spółki było to możliwe dzięki konsekwentnej dywersyfikacji kierunków dostaw, umożliwiającej tzw. elastyczność zakupową. W związku z tym koncern nadal zamierza rozszerzać współpracę z nowymi i sprawdzonymi dostawcami.
Popyt na paliwa może nadal rosnąć
Według Lotosu na jego działalność rafineryjną, wydobywczą i detaliczną wpływ ma wiele czynników zewnętrznych związanych z funkcjonowaniem globalnego rynku ropy i gazu. Które najmocniej wpływają na wyniki, nie podaje. – Niezależnie od zawirowań na rynkach światowych spółka jest dobrze przygotowana na wszelkie trudności, w tym na mogące się pojawić np. przerwy w dostawach ropy i gazu. Koncern na bieżąco analizuje sytuację rynkową – zapewnia biuro prasowe Lotosu. Odnosząc się do napiętej sytuacji na Bliskim Wschodzie, koncern informuje, że nie sprowadza ropy z tego regionu. Nie zmienia to jednak faktu, że zawirowania w tamtym regionie mają swoje odzwierciedlenie w cenie surowca, a następnie produkowanych paliw. Lotos nie obawia się kolejnych problemów z dostawami brudnej ropy z Rosji. Po pierwsze liczy, że miały one charakter jednorazowy, a po drugie spółki z sektora naftowego już raz przezwyciężyły trudności wynikające z nieodpowiedniej jakości surowca. – To zasługa sprawnie funkcjonującego systemu zapasów ropy naftowej w Polsce oraz wykorzystania terminalu naftowego w Gdańsku – uważa biuro prasowe.