Rentowność dziesięcioletnich obligacji skarbowych Polski (porusza się w kierunku przeciwnym do ceny) od początku roku utrzymuje się w trendzie bocznym, oscylując wokół 6 proc. Wyraźna przecena polskiego długu (wzrost rentowności) na przełomie lutego i marca była krótkotrwała, ale zwyżki cen też szybko wygasały. Z jednej strony inwestorzy dostrzegali spadek inflacji w Polsce i spekulowali, że może to skłonić RPP do obniżki stóp procentowych jeszcze w tym roku, z drugiej strony widzieli, że główne banki centralne świata nie przybliżają się do łagodzenia polityki pieniężnej, co podtrzymywało rentowność obligacji na tzw. rynkach bazowych. Hossie na rynku polskiego długu nie sprzyjały też zapowiedzi ekspansywnej polityki fiskalnej, związane ze zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi.
Te przeciwstawne siły stabilizujące rentowność polskiego długu nie zniknęły. Dlatego analitycy nie są skłonni do wyciągania dalekosiężnych wniosków z wyraźnego wzrostu cen polskiego długu, który trwa od połowy czerwca. Można jednak znaleźć kilka powodów, aby przypuszczać, że tym razem może się on okazać trwalszy od podobnych fal zwyżkowych z ostatnich miesięcy.
Niższe stopy w cenach
We wtorek rentowność polskich dziesięciolatek zmalała do niewiele ponad 5,76 proc. z ponad 6 proc. tydzień wcześniej. Już tylko kilka punktów bazowych dzieli ją od tegorocznego minimum z początku lutego. Zniżka poniżej 5,70 proc. wystarczyłaby, aby rentowność tych papierów znalazła się na poziomie z sierpnia ub.r., gdy trwał jeszcze cykl podwyżek stóp procentowych.
– Dochodowość polskich 10-latek pozostaje obecnie pod wpływem czynników zewnętrznych. Ubiegłotygodniowe słabsze od oczekiwań dane dotyczące koniunktury w strefie euro zmniejszyły nieco spodziewaną przez uczestników rynku docelową stopę procentową Europejskiego Banku Centralnego – tłumaczą analitycy z Banku Millennium.