Dotychczas ekstremum inwersji było skutecznym sygnałem ostrzegającym przed nadejściem recesji. Wśród inwestorów najbardziej pamiętne jest odwrócenie krzywej dochodowości przed kryzysem finansowym subprime oraz pęknięciem bańki internetowej. Oba zdarzenia skutkowały dotkliwą przeceną na rynku akcji. Wielu obawia się zatem powtórzenia historii i wyczekuje bessy, chociaż dopiero co w 2022 r. wiele spółek znajdowało się pod presją sprzedaży, w tym takie technologiczne tuzy, jak Meta tracąca w kulminacyjnym momencie 2/3 wartości.
Z drugiej strony S&P 500 osiąga nowe szczyty, napędzane oczekiwaniami wzrostu produktywności, dzięki wykorzystaniu sztucznej inteligencji. Giganci technologiczni już zaczęli odnotowywać szokujące tempo wzrostu wyników. Pozostaje pytanie o trwałość tego impulsu i konsekwencje rosnącej koncentracji środków wśród wąskiego grona globalnych korporacji. Jedną z nich jest mniejsza wrażliwości na stopy procentowe. Podmioty o ponadprzeciętnym zwrocie na kapitale i ujemnym długu netto nie mają problemu z finansowaniem inwestycji. Również w szerokim ujęciu sektor prywatny po kryzysie finansowym drastycznie obniżył zadłużenie względem PKB kosztem rosnącego długu publicznego. Rządy z kolei są osłaniane przez zaprawione w boju luzowania ilościowego banki centralne, a zatem na horyzoncie nie widać zagrożeń, co powinno być dla inwestorów największym zmartwieniem.