Czego Jaś się nie nauczy...

Publikacja: 30.12.2004 07:39

Nie sposób nie zauważyć dużego przyspieszenia transformacji polskiej gospodarki. Z jednej strony, mamy do czynienia z licznymi działaniami na rzecz naprawy finansów publicznych. Z drugiej, dopełniają je procesy prywatyzacyjne. Na tle tych zmian niełatwo dostrzec, że pewien obszar leżący w gestii finansów publicznych od dłuższego czasu umykał koniecznym reformom ekonomicznym. Sporadyczne pytania, czy Polsce nie grozi ponowny drenaż mózgów, zwracają uwagę, że źródło problemu tkwi w organizacji edukacji wyższej i perspektywach zawodowych najlepszych absolwentów.

Wejście Polski do Unii Europejskiej zdecydowanie ułatwiło Polakom poszukiwanie pracy w krajach UE. Możliwość taka została w szczególności otwarta dla osób młodych i wykształconych oraz biegle władających językami obcymi. Szturm emigracji młodych ludzi, pełnych wiary i nadziei, przypadł na miesiące letnie. Równie szybko pojawiły się pierwsze rozczarowania. Nie zawsze jesteśmy chciani tam, gdzie byśmy chcieli się znaleźć. Ostatecznie pracę znalazło znacznie mniej osób, niż to wstępnie szacowano, a reszta wróciła do kraju. Czy jest zatem powód do zmartwienia? Otóż w procesie tym miała miejsce znacząca asymetria. Odsetek tych, którzy znaleźli pracę za granicą, znacząco różni się w zależności od stopnia kwalifikacji i wykształcenia. Wykształcenia, które notabene zostało większości delikwentom przekazane za darmo.

System edukacji wyższej w znacznej mierze utrzymywany jest z pieniędzy publicznych, czyli naszych podatków. Czy zatem należy kazać wyjezdnym zwracać koszty edukacji, czy może ich zawracać do odpracowania pewnego czasu w Polsce? Poszukiwanie rozwiązań na tym etapie jest, niestety, absurdalne. Zresztą i tak znalazłoby się wiele ścieżek, żeby to obejść bądź zmiękczyć oddziaływanie takich regulacji.

Reforma systemu finansowania szkolnictwa wyższego powinna być elementem naprawy finansów publicznych Polski. Obecne realia pokazują, że kluczowe jest wprowadzenie odpłatności za studia i konstrukcja odpowiedniego systemu stypendialnego, który nie dopuściłby do spadku zainteresowania młodych ludzi studiowaniem w wyniku wzrostu jego kosztów.

Zdobywanie wykształcenia i podnoszenie swojej atrakcyjności na rynku pracy ma charakter inwestycji młodego człowieka w swój rozwój. Zdobyta zaś w procesie edukacji wiedza jest dobrem w rozumieniu ekonomicznym, a zatem podlega tym samym prawom rynku, jak każde inne dobro. Dlatego, aby móc nią swobodnie obracać bez poczucia, że jej zdobycie zawdzięcza się transferowi od innych podatników, należy samodzielnie ponosić koszty jej zdobycia, co dobrze oddaje potoczna zasada: kto sieje, ten zbiera.

Zaletą takiego systemu stypendialnego jest również uzyskanie pełnej samodzielności gospodarczej uczelni publicznych, poprzez stworzenie możliwości pobierania odpowiedniej ceny za oferowaną przez siebie wiedzę. Cena ta, na skutek silnej konkurencji ze strony uczelni niepublicznych, byłaby prawdopodobnie jedynie nieznacznie wyższa od cen konkurentów. Odzwierciedlałaby markę i prestiż uczelni oraz szansę jej absolwenta na znalezienie atrakcyjnej pracy.

Jednak dla licznej grupy studentów konsekwencją wprowadzenia powszechnej odpłatności za studia z pewnością byłyby kłopoty finansowe związane z pokryciem kosztów studiów. Kwestię tę powinien rozwiązywać rozwinięty system stypendialny i szeroka dostępność kredytów bankowych. System stypendialny powinien spełniać podwójną rolę. Z jednej strony, pełnić rolę osłonową dla najuboższych studentów, a z drugiej - promować najlepszych za osiągane wyniki. Rząd poprzez ustawę budżetową corocznie określałby kwotę dofinansowania przeznaczonego na system stypendialny, a następnie rozdysponowywałby ją wszystkim uczelniom (państwowym i niepaństwowym) według określonych zasad. Część osłonowa systemu stypendialnego powinna być, oczywiście, rozdysponowana według jednolitych na terenie całego kraju zasad, ewentualnie uwzględniających siłę nabywczą dochodów, natomiast część motywacyjna funduszu stypendialnego powinna zostać w gestii uczelni. Kwota dofinansowania z systemu motywacyjnego mogłaby być ustalana jako średnia na jednego studenta, a uczelnia według wewnętrznych ustaleń z przedstawicielami studenckimi mogłaby je rozdysponowywać pomiędzy studentów, w sposób najlepiej promujący efektywnych i aktywnych studentów. Ponadto stypendia studentów pierwszych lat mogłyby bazować na wynikach ze zestandaryzowanej matury.

Niemniej wyniki z tej matury nie powinny uderzać w autonomię uczelni w zakresie doboru studentów. Te lepsze z pewnością przeprowadziłyby dodatkowe egzaminy. W takim dwuczęściowym systemie stypendialnym, na korzystanie z części osłonowej mogłyby być wprowadzone ograniczenia co do zwrotu pobranych środków w przypadku stałej emigracji.

Oczywiście, drugą formą pokrycia kosztów edukacji byłyby już funkcjonujące w Polsce kredyty studenckie. Pożyczki na edukację zasadniczo są obarczone stosunkowo niskim ryzykiem, ponieważ zdobyte wykształcenie w dużej mierze determinuje przyszłe dochody z pracy. Dlatego za przykładem oferty kredytów dla studentów MBA na prestiżowych uczelniach Europy, kredyty studenckie mogą stać się sztandarowym produktem banków dla młodych ludzi. Bez względu na sposób finansowania studiów, na pewno każdy, kto pozna koszty swojego kształcenia, nie zbagatelizuje czasu, który powinien wykorzystać na naukę w czasie jej trwania. Dlatego wprowadzenie odpłatności powinno się też przyczynić do poprawy efektywności zdobywania wiedzy przez studentów.

Niestety, dzisiejszy obraz szkolnictwa wyższego pokazuje, że jest to jeden z sektorów, które zostały zdecydowanie najmniej zreformowane w okresie transformacji systemowej. Dlatego miejmy nadzieję, że dylemat, co robić z tymi, którzy wykształcili się na koszt podatników, a następnie część ze swojej pracy przekazują na rzecz systemu finansów publicznych innego kraju, pobudzi do głębszej reformy tego sektora.

Autorzy są ekonomistami w BGŻ

oraz pracownikami naukowymi

na wyższych uczelniach warszawskich

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy