Najbardziej jaskrawym przy-kładem kłopotów, w jakie mogli wpaść inwestorzy, jest kaliski Miro-Mark. W żadnej innej firmie z tych, które zostały dopuszczone do publicznego obrotu, ale nigdy nie weszły na giełdę, nie doszło do tego, żeby akcjonariusze całkowicie stracili nie tylko kontrolę, ale nawet możliwość zdobywania informacji o swojej inwestycji.
Podczas publicznej emisji akcje kaliskiego Miro-Marku kupiło ponad 100 podmiotów. Wydały ponad 5 mln zł. Nigdy nie miały okazji nie tylko pomnożyć tych pieniędzy, ale nawet ich odzyskać. Firma nigdy też nie zadebiutowała na warszawskiej giełdzie. W tym roku, siedem lat po dopuszczeniu do publicznego obrotu, Komisja Papierów Wartościowych i Giełd prawdopodobnie wykreśli ją z katalogu spółek publicznych. Jak to możliwe, że ta spółka w ogóle się w nim pojawiła?
Wielkie plany małej firmy
Za żelazną bramą przechadza się tylko strażnik. Prosty budynek to biuro, dalej - zamknięte na cztery spusty dwa pawilony. Choć dawno nie malowany szyld głosi, że to siedziba Miro-Marku, dzwoniącym na tutejszy telefon najpierw przedstawi się firma ochroniarska, a później łatwiej będzie się skontaktować z zupełnie inną spółką. Fresh Food - mówi napis na jednej z mniejszych plakietek. I rzeczywiście: tam gdzie był kiedyś Miro-Mark działa dziś Fresh Food. Z tej pierwszej spółki został jeden pracownik. Likwidator.
Aby do niego dotrzeć - podobnie jak do innych pracowników - trzeba nie lada cierpliwości. Nieaktualne numery telefonów, zmienione adresy, miejsca pracy. I do tego niemal zupełny brak komunikatów - mimo że na spółce ciążą obowiązki informacyjne.