Liberte, egalite, fraternite!

O ironio, historia zatoczyła koło. Idee, hasła społeczno-ekonomiczne, które dominowały przez stulecia w naszym kręgu cywilizacyjnym, są teraz tak niemodne, że aż wstyd je przypominać i przywoływać

Publikacja: 07.11.2006 08:11

217 lat temu rewolucja francuska najpierw brawurowo zmiotła Burbonów, by następnie z armią Napoleona niosącą na sztandarach hasła "wolności, równości, braterstwa" dotrzeć do najdalszych zakątków Europy. Francuzi przegrali militarnie, ale wygrali ideologicznie, zmieniając świadomość społeczną na całym kontynencie. Teraz jesteśmy świadkami zwycięstwa pełzającej kontrrewolucji. Bez jednego wystrzału, bez fanfar, bez werbli i patosu, bez TV-spotów, reklam i tombstone?ów, bez specjalnych żalów i protestów przesunięto do lamusa ideały ubiegłych pokoleń, minionych dekad.

Wolność

Zarówno ta osobista, jak i ekonomiczna została ograniczona do frazesu, który w praktyce już nic nie znaczy. W imię ochrony przed zagrożeniem terrorystycznym na końcu świata wprowadza się globalne bazy rejestrujące: kody DNA, odciski palców, podróże, rozmowy telefoniczne, elektroniczne e-maile, ruch pieniądza etc. W imię ochrony pozycji monopolistycznej państwowych i prywatnych przedsiębiorstw, w imię ochrony jakości usług świadczonych przez korporacje zawodowe, w imię ochrony praw autorskich i patentów wynalazczych wprowadza się setki, tysiące: licencji, zezwoleń, dyplomów, certyfikatów, zaświadczeń i potwierdzeń. W imię ochrony wolności wypowiedzi jednych grup społecznych cenzuruje się inne.

Niezdobytym dotąd szańcem wolności jest internet ze swymi chat roomami, forami, blogami. W "realu" swobody już nie ma. Jeszcze 100 lat temu świętej pamięci pradziadek Walenty, kiedy zapragnął pojechać do Meksyku, to nie potrzebował paszportu. W domu trzymał dubeltówkę i nikt go nie pytał o zezwolenie, a jak się chciał napić alkoholu, to go sobie upędził z sąsiadem. Minęło 100 lat i okazuje się, że to, co wszyscy uważają za postęp, jest w rzeczywistości regresem. Wolność ograniczana jest w imię urojonych potrzeb nadrzędnych. Tak jak John Lennon w piosence "Imagine", tak i my moglibyśmy naiwnie wyobrazić sobie, że któregoś dnia jakiś zagubiony pershing albo może samotny islamski desperat wysadza taką Krajową Izbę Radców Prawnych, albo urząd Głównego Inspektora Ochrony Danych Osobowych, albo Związek Maklerów i Doradców. I czy coś się zmieni w gospodarce kraju następnego dnia, czy akcje spadną? Raczej mało prawdopodobne. Jeżeli będzie jakiś ruch indeksów, to raczej w górę.

Równość

Została w takim stopniu ośmieszona, co wolność ograniczona. Niesymetryczny dostęp do opieki medycznej, do szkolnictwa, do pracy uznany został w Polsce za stan normalny, a jako stymulujący konkurencję pomiędzy jednostkami - wręcz pożądany. Mimo że od 15 lat trwa transformacja systemowa, nie odpowiedziano dotąd na pytanie, jak dokonywać restrukturyzacji gospodarczej, której efektem ubocznym jest spadek zatrudnienia w nieefektywnych sektorach, przy jednoczesnym zachowaniu spójności społecznej. Szumnie ogłaszana dwa lata temu Narodowa Strategia Integracji Społecznej nie przyniosła żadnych wymiernych rezultatów. Nawiązując do metafory z pershingiem - jeśli uderzyłby w Ministerstwo Pracy i Polityki Socjalnej, skutki społeczne tego byłyby minimalne, jeśliby natomiast zabrakło Caritasu Polska, wielu, wielu osobom zaburczałoby w brzuchu. Jeżeli polityka społeczna realizowana jest przez organizacje pozarządowe - to po co to państwo, po co te ministerstwa, na co i na kogo płacimy podatki? To rolą państwa jest aktywizacja ekonomiczna zdeklasowanych grup społecznych poprzez dawanie wędki a nie ryby, a z roli tej Państwo się nie wywiązuje.

Ale równość ma nie tylko swój wymiar ekonomiczny, ale także społeczny. Zupełnie naturalne jest, że niewielka część osób ma wśród innych autorytet. Kilkanaście lat temu prof. Józef Maria Bocheński napisał, że "autorytet nie pochodzi z nadania, z pozycji społecznej, lecz jest zasłużonym osobistym dorobkiem danej jednostki". Zdanie to jest równie mądre co nieprzystające do obecnej rzeczywistości. Bycie uznanym za kogoś wyjątkowego, za przedstawiciela elity, nie ma teraz nic wspólnego z zasłużonym osobistym dorobkiem. Autentyczny autorytet został zastąpiony albo tanim tabloidalnym gwiazdorstwem, albo jest podparty hierarchiczno-organizacyjnym uzasadnieniem. Atencja, jaką obdarza się w Hollywood Paris Hilton lub w przykładowej Mławie przykładowego miejscowego dyrektora poczty, nie ma nic wspólnego z tradycyjnie pojmowanym autorytetem i w równym stopniu mnie śmieszy, jak żenuje. Co więcej, brak rzeczywistych autorytetów niesie ze sobą wymierne ekonomicznie koszty społeczne.

Braterstwo

To, co umarło samo. Nikt mu nawet w tym specjalnie nie pomagał, kiedyś było - teraz go nie ma. Poza wydarzeniami sportowymi na skalę co najmniej Ligi Mistrzów nic nie jest w stanie ludzi porwać, nawet zainteresować. Jak wyjeżdżam za granicę i zadeklaruję, że jestem z Polski, pierwszym skojarzeniem rozmówcy jest Solidarność. Ciekawe, że u nas termin ten nie niesie już żadnej treści. Kiedyś ludzie musieli sobie pomagać - wszystkich w jednym stopniu dotykały katastrofy naturalne i klęski głodu. Teraz poukrywani w betonowych domach i mieszkaniach z pełnymi lodówkami jedzenia nie potrzebujemy współpracować z innymi, by przeżyć, pozbawieni bodźców zewnętrznych alienujemy się w świecie pozbawionym empatii i współczucia.

Przez wieki oponentem ideałów francuskiej rewolucji byli konserwatyści. Pełniąc rolę partnera w polemice intelektualnej, nie byli nigdy w stanie sięgnąć po władzę absolutną. W takiej skali jak dziś konserwatyzm nie zatriumfował jeszcze nigdy. To nie jest jednak doktryna, którą znamy z podręczników - to nienazwany wcześniej ekonomiczny nietzscheanizm. To ideologia, która płynąc na fali globalnego przewartościowywania wszystkich wartości, zabsolutyzowała ekonomiczny zysk. W miejsce zdetronizowanych przez prądy popkulturowe tradycyjnych wartości bezwzględnych (praca, rodzina), ubezwzględniono czynnik nieobecny w klasycznym konserwatyzmie - mianowicie zysk.

Każdy powinien mówić w swoim imieniu, więc ja, mimo że ekonomicznie nie najuboższy w świecie bez wolności, równości i braterstwa, odczuwam nostalgię i w końcu czuję się biedny.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego