Czy Electrabel, a zarazem Połaniec przejdą w ręce Gazpromu? Jest to sprawa wątpliwa albo co najmniej odległa. Jednak wiemy przynajmniej jedno: Władimir Putin ma wśród europejskich polityków nowego kolegę, z którym można dobić targu. A został nim Nicolas Sarkozy, który nie zna języka Puszkina, ale wie, na czym polega znaczenie magicznego rosyjskiego słówka: "machniom".
Francuski prezydent, słysząc, że paliwowy Total otrzymuje od Gazpromu zaproszenie do projektu Sztokman, w lot pojął, że trzeba się Rosjanom czymś odwdzięczyć. W ramach rewanżu Sarkozy zaproponował pomoc w przejęciu m.in. belgijskiego Electrabela. Traf chciał, że w ofercie znalazła się też elektrownia w Połańcu. Ale Sarkozy się tym nie przejmuje, gdyż zachował się jak prawdziwy przyjaciel Putina.
O wadze "machniom" wie też Gerhard Shroeder, który, będąc jeszcze kanclerzem, sprzyjał wymianie energetycznymi aktywami pomiędzy Niemcami a Rosją. Powyższą zasadę znają również Włosi. Tamtejsze Eni niejednokrotnie wzmacniało pozycję na Wschodzie w zamian za umożliwienie wejścia Gazpromowi na włoski rynek. "Machniom" nie jest też obce Austriakom i Węgrom, którzy za cenę złóż w Rosji gotowi są iść na ścisłą współpracę z Gazpromem. I co ma tu począć Polska, święcie wierząca we wspólną politykę energetyczną Unii?
Niestety, większość krajów Starego Kontynentu dogaduje się z Rosją "osobiście", a nie za pośrednictwem Brukseli. I warto, aby nasi rządzący pamiętali o tym, zanim kolejny europejski polityk poda sobie rękę z Putinem nad głowami naszego prezydenta i premiera.