Poważna rekapitalizacja nie ominie nawet największych banków Europy?

Przecieki dotyczące nowych testów systemu bankowego wskazują, że sprawdzian mógł oblać nawet Deutsche Bank. Jego prezes uważa, że zastrzyk kapitału dla pożyczkodawców nie pomoże zakończyć kryzysu zadłużeniowego w strefie euro

Aktualizacja: 23.02.2017 11:56 Publikacja: 14.10.2011 01:21

Josef Ackerman, prezes Deutsche Banku, protestuje przeciwko nakładaniu na banki większego ciężar u r

Josef Ackerman, prezes Deutsche Banku, protestuje przeciwko nakładaniu na banki większego ciężar u ratowania Grecji.

Foto: Bloomberg

Deutsche Bank może nie przejść zaostrzonych testów wytrzymałościowych przeprowadzanych przez Europejski Urząd Nadzoru Bankowego (EBA) – donosi agencja Reuters. Według nieoficjalnych danych największy niemiecki pożyczkodawca może potrzebować kilkunastu miliardów euro dodatkowego kapitału, by jego współczynnik Tier 1 (kapitał podstawowy do wartości aktywów ważonych ryzykiem) sięgnął 9 proc. Ten szokujący przeciek przyczynił się w czwartek do  przeceny na europejskich giełdach. Kurs Deutsche Banku spadał w ciągu dnia o ponad 2?proc.

Spór o kwoty

Analitycy Credit Suisse prognozują, że dwie trzecie spośród 89 europejskich banków sprawdzanych wcześniej przez EBA nie zda nowych testów. Mogą one wykazać, że pożyczkodawcy będą potrzebować 220 mld euro dodatkowego?kapitału, z czego Deutsche Bank 14 mld euro, a Royal Bank of Scotland i BNP?Paribas po 19?mld euro. Według analityków Barclaysa europejskie banki będą potrzebować od 230 mld do 340 mld euro dodatkowego kapitału (przy założeniu, że powróci recesja, a odpisy na obligacjach państw z peryferii strefy euro sięgną 50 proc. wartości nominalnej tych papierów). Citigroup szacuje możliwą rekapitalizację banków na 64–216 mld euro.

Prezes Deutsche Banku Josef Ackermann zapowiada, że jego instytucja zrobi wszystko, by uniknąć korzystania z rządowej pomocy finansowej. Uważa on, że sam pomysł skoordynowanej rekapitalizacji banków (popierany m.in. przez przewodniczącego Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso) jest raczej chybiony.

– Zastrzyki kapitału nie pomogą rozwiązać problemu. Nie jest nim finansowanie banków, ale to, że rządowe obligacje tracą status aktywów wolnych od ryzyka – twierdzi Ackermann. Jego zdaniem koszty rekapitalizacji przede wszystkim poniosą rządy, co jedynie pogłębi europejski kryzys zadłużeniowy.

Szef Deutsche Banku uda się w przyszłym tygodniu do Brukseli, by rozmawiać z unijnymi decydentami o udziale sektora prywatnego w pomocy dla Grecji. W lipcu na szczycie UE uzgodniono, że prywatni inwestorzy dokonają zamiany greckich obligacji na papiery o dłuższym terminie zapadalności. Przedstawiciele unijnej administracji wynegocjowali z inwestorami, że sektor prywatny poniesie na tej operacji straty wynoszące 21 proc. wartości nominalnej wymienianych papierów. Teraz niemieccy politycy naciskają, by koszt dla sektora prywatnego był większy. Ackermann ostrzega, że wielu inwestorów może nie zaakceptować powiększenia ciężaru, a narzucenie im większych kosztów uderzy w akcję kredytową.

Wielu ekonomistów uważa, że obciążenie inwestorów większymi kosztami ratowania Grecji będzie jednak nieuniknione.

– Grecja prawdopodobnie uniknie pełnego bankructwa, ale odpisy na jej obligacjach mogą sięgnąć 50 proc. ich wartości – uważa ekonomiczny noblista Christopher Pissarides.

Na razie jednak europejskie działania antykryzysowe są uznawane za mało zdecydowane. Dzisiaj rozpoczyna się w Paryżu spotkanie ministrów finansów państw G20 (kluczowych gospodarek świata). Amerykański sekretarz skarbu Timothy Geithner ma na nim naciskać Europejczyków, by podjęli śmielsze działania w walce z kryzysem.

– Siła i stabilność europejskiej gospodarki ma duże znaczenie dla nastrojów naszych konsumentów, rynków finansowych i ożywienia gospodarczego – przypomina Lael Brainard, podsekretarz w Departamencie Skarbu USA.

Niemcy dostają zadyszki

Kryzys zadłużeniowy szkodzi?nawet najsilniejszym gospodarkom strefy euro. Niemieckie gospodarcze think-tanki we wspólnym raporcie obniżyły prognozę wzrostu produktu krajowego brutto RFN na 2012 rok z 2 do zaledwie 0,8?proc. W tym roku wzrost gospodarczy ma wynieść 2,9 proc.

– Duża niepewność na rynkach uderzy w konsumpcję oraz inwestycje, a eksport nie zaoferuje pozytywnych impulsów z powodu kłopotów kilku ważnych partnerów handlowych – mówi raport niemieckich think-tanków.

Tymczasem słowacki parlament zatwierdził w czwartek reformę Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej (EFSF), kończąc tym samym jej ratyfikację przez wszystkie państwa strefy euro.

[email protected]

Opinia

Opinia Mark Mobius, znany inwestor, prezes funduszy Templeton Emerging Markets Group

Rynki wschodzące są nadal w lepszej sytuacji

Problemy strefy euro z nadmiernym zadłużeniem budżetowym niektórych państw członkowskich były w III?kwartale jednym z najważniejszych tematów, szczególnie we wrześniu, gdy ryzyko bankructwa Grecji zdawało się rosnąć. Obawy o stan budżetu Stanów Zjednoczonych i obniżenie ratingu wiarygodności kredytowej USA w sierpniu także miały niekorzystny wpływ na nastroje inwestorów. Rozczarowująca „Operacja Twist" zainicjowana przez amerykańską Rezerwę Federalną nie przełożyła się na odczuwalne uspokojenie sytuacji, a wręcz wywołała nasilenie się zmienności i spadków na rynkach na całym świecie.

Kryzys zadłużenia budżetowego w strefie euro jest bez wątpienia poważnym problemem, który musi się spotkać z szybką i skuteczną reakcją władz europejskich. Wyciągnięcie eurolandu z opresji wymaga poważnych cięć wydatków publicznych.

Europejski kryzys ma negatywny wpływ na światowy wzrost gospodarczy i na sytuację nie tylko gospodarek regionalnych, ale także krajów w innych częściach świata. Należy jednak zauważyć, że ten wpływ nie jest jednakowy we wszystkich krajach, dlatego należy analizować stan każdego rynku z osobna i rozróżniać gospodarki o dobrej i złej kondycji. Jak dotąd, problemy gospodarek rozwiniętych ze zbyt wysokim długiem publicznym nie odbiły się znacząco na sytuacji ekonomicznej rynków wschodzących.

Rynki wschodzące nadal notują względnie wysoki wzrost gospodarczy i są w stanie częściowo niwelować niekorzystny wpływ wolniejszego tempa wzrostu rynków rozwiniętych. Dynamika handlu wewnętrznego na rynkach wschodzących także szybko rośnie, a zależność tych gospodarek od tradycyjnych docelowych rynków eksportu, takich jak USA czy Europa, stopniowo maleje od kilku lat.

Rynki rozwijające się są dziś w wyraźnie lepszej sytuacji niż gospodarki zachodnie, głównie dzięki zasobniejszym rezerwom i niższemu zadłuże- niu. Tę tezę potwierdzają koszty CDS (instrumentów finansowych zabezpieczających przed ryzykiem bankructwa dłużnika –  red.), które dla wielu rynków wschodzących są znacznie niższe niż na przykład Portugalii, Grecji czy Irlandii.

W naszej ocenie problemy Stanów Zjednoczonych i Europy z zadłużeniem jeszcze bardziej uwydatniły solidną kondycję budżetową i mocne czynniki fundamentalne państw rynków wschodzących.

Jeżeli chodzi o naszą strategię, cały czas utrzymujemy długi horyzont inwestycyjny i lokujemy nasz kapitał w akcjach spółek, które uważamy za niedoszacowane, oparte na solidnych fundamentach i stale rosnące. Nie zmieniamy naszych kluczowych tematów inwestycyjnych, którymi nadal są surowce i konsumpcja, jednak także w powiązanych z nimi sektorach stosujemy zasady należytej staranności i zdyscyplinowanej selekcji papierów.

Pytania do... Konrada Beckera, analityka ds. banków w firmie Merck Finck &?Co. w Monachium

Stary Kontynent nie może tracić czasu

Josef Ackermann, prezes Deutsche Banku, twierdzi, że rekapitalizacja banków zbytnio nie pomoże w walce z kryzysem zadłużeniowym w Europie, gdyż źródłem tego kryzysu nie jest zła kondycja sektora bankowego, ale spadek zaufania do państwowego długu. Czy zgadza się pan z taką diagnozą?

Nie do końca. Sprawa jest bowiem skomplikowana. Ackermann na pewno ma rację, wskazując na źródło kryzysu w strefie euro. Da się je wyeliminować, przywracając zaufanie do obligacji niektórych państw oraz zmniejszając zadłużenie krajów eurolandu. Istotnie, rekapitalizacja banków obciąży narodowe budżety. Ale trzeba wziąć pod  uwagę, że najważniejszym czynnikiem w europejskim kryzysie zadłużeniowym jest czas. Ackermann ma rację w długim terminie, ale my już teraz potrzebujemy rozwiązań, które złagodzą kryzys zadłużeniowy.

Co ma pan na myśli?

Obniżanie długu publicznego konwencjonalnymi środkami to trudne zadanie na wiele lat. W Grecji na razie nie przynosi sukcesów. Mamy tam recesję i ogromne protesty społeczne, a dług publiczny nadal rośnie. Szybkie budżetowe zaciskanie pasa wpędziłoby całą Europę nie tyle w recesję, ile w depresję. Mamy mało czasu na działanie, więc trzeba rozważyć inne radykalne działania. Jednym z nich jest rekapitalizacja banków, nawet jeśli będzie ona oznaczała wzrost obciążeń państwowych budżetów.

Czy jest dla pana zaskoczeniem, że według nieoficjalnych informacji Deutsche Bank nie przeszedł nowych testów wytrzymałościowych?

Nie dziwi mnie to, bo bank ten nie wypadł za dobrze w lipcowych testach. Współczynnik wypłacalności Tier 1 (kapitał podstawowy do wartości aktywów ważonych ryzykiem) wyniósł w nich w najgorszym scenariuszu zaledwie 6,4 proc. Jeśli tym razem wyśrubowano kryteria, to jest bardzo prawdopodobne, że Deutsche Bank nie przeszedł nowych testów. Problem jednak w tym, czy te sprawdziany są właściwe. Czy wyznaczone w nich bezpieczne wartości do osiągnięcia współczynnika Tier 1 są wystarczające.

Czy spodziewa się pan, że nadchodzące spotkania grupy G20 i szczyt UE zbliżą nas do zakończenia europejskiego kryzysu zadłużeniowego?

Mam taką nadzieję. Oczekiwania inwestorów co do tych?spotkań są bardzo duże. Spodziewają się oni całościowego rozwiązania kryzysu, nie tylko przedstawienia planu rekapitalizacji banków. Jeśli europejscy politycy znowu zawiodą nadzieje, wówczas możemy się spodziewać przeceny akcji.

MFW ostrzega, że kryzys może uderzyć w Azję

Eskalacja europejskiego kryzysu zadłużeniowego może doprowadzić do wyprzedaży azjatyckich aktywów, destabilizacji rynków walutowych tego regionu oraz zmusić zagraniczne banki do zmniejszenia akcji kredytowej w Azji – mówi nowy raport Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Eksperci MFW obniżyli prognozę wzrostu gospodarczego w Azji w 2011 r. z 6,8 proc. do 6,3 proc.

– Od 2009 r. inwestorzy z gospodarek rozwiniętych zbudowali poważne pozycje kapitałowe na rynkach azjatyckich. Nagła likwidacja tych pozycji może doprowadzić do pogorszenia nastrojów, a kryzys może się przenieść z rynków akcji i obligacji na rynek walutowy oraz inne rynki – twierdzą eksperci MFW. Ich zdaniem Chiny powinny więc podjąć działania łagodzące światowy kryzys. Miałyby one polegać głównie na stymulowaniu popytu wewnętrznego w ChRL.

Obawy przed spowolnieniem gospodarczym w Azji podsycone zostały w czwartek również przez dane o chińskim eksporcie. Był on we wrześniu o 17,1 proc. wyższy niż rok wcześniej. Dynamika była najniższa od siedmiu miesięcy. Nadwyżka handlowa Chin wyniosła 14,5 mld USD i była najmniejsza od maja. Wiele mówią dane o handlu z Europą. Eksport na Stary Kontynent zwiększył się we wrześniu jedynie o 9,8 proc. wobec 22 proc. w sierpniu.

Groźba spowolnienia zmusza azjatyckich decydentów do działania. Rząd Filipin ogłosił w środę pakiet stymulacyjny dla gospodarki wart 1,7 mld USD, a indonezyjski bank centralny obciął, po raz pierwszy od dwóch lat, główną stopę procentową.

Tymczasem chiński premier Wen Jiabao ogłosił wczoraj nowy program wsparcia dla małych i średnich przedsiębiorstw. Przewiduje on m. in. preferencyjne kredyty i ulgi podatkowe. Przede wszystkim jednak państwowe banki mają być bardziej tolerancyjne wobec małych i średnich spółek mających problemy ze spłacaniem pożyczek. Kontrastuje to z dotychczas podejmowanymi przez chińskie władze staraniami mającymi na celu schłodzenie gospodarki. Może to wskazywać, że uznały one, że hamowanie akcji kredytowej grozi bankructwem wielu firm?i zbyt głębokim spowolnieniem.

Analitycy wskazują, że Chiny mogą, w obliczu nadchodzącej dekoniunktury, zacząć w bardziej zdecydowany sposób powstrzymywać aprecjację narodowej waluty – juana. Takie działania zaogniłyby jednak stosunki z USA, zwłaszcza że amerykański Senat przyjął w tym tygodniu ustawę pozwalającą wprowadzić karne cła przeciwko państwom zaniżającym kurs swoich walut. To oznaczałoby wojnę handlową Chin z USA.

 

Gospodarka światowa
Inflacja słabnie, ale nie na tyle, by banki centralne odetchnęły z ulgą
Materiał Promocyjny
Pierwszy bank z 7,2% na koncie oszczędnościowym do 100 tys. złotych
Gospodarka światowa
Wzrost cen słabnie, ale europejski przemysł ma zadyszkę
Gospodarka światowa
Inwestorzy nie przestraszyli się wyniku pierwszej tury wyborów
Gospodarka światowa
Jak rynki przyjęły sukces Le Pen w wyborach we Francji
Materiał Promocyjny
NIS2 - skuteczne metody zarządzania ryzykiem oraz środki wdrożenia
Gospodarka światowa
Bułgaria. Kraj, który znów minął się ze strefą euro
Gospodarka światowa
Skrajna prawica zwyciężyła. Nie wiadomo jednak czy zdoła stworzyć rząd