Do takich wniosków doszli badacze z Uniwersytetu Brytyjskiej Kolumbii i Uniwersytetu w Utah, którzy przeanalizowali postępowanie zarządów blisko 500 spółek, które w latach 1997–2010 były celem przejęcia. Okazało się, że każda dodatkowa kobieta w zarządzie spółki przygotowującej się na sprzedaż o 7 proc. zwiększała ilość pracy wykonywanej na jej potrzeby przez zewnętrznych, renomowanych doradców. Zdaniem Kai Li, jednej z badaczek, świadczy to o tym, że kobiety w zarządach bardziej przykładają się do sprawdzania, czy oferta kupna jest wystarczająco wysoka.

Badacze przyznają, że wykryta przez nich zależność może nie mieć charakteru przyczynowo-skutkowego. Może np. być pochodną tego, że bardziej sfeminizowane są zwykle duże korporacje, które mają też większe budżety na usługi doradców i częściej współpracują z bankami. Z badań, których wyniki zostały opisane w „Journal of Risk and Financial Management", nie wynika też wprost, czy spółki z większą liczbą kobiet w kierowniczych gremiach ostatecznie uzyskują wyższą cenę sprzedaży. Wcześniej jednak Kai Li ustaliła m.in., że bardziej sfeminizowane firmy płacą mniej za przejmowane firmy. Rzadziej też się na przejęcia decydują, co można tłumaczyć mniejszą skłonnością kobiet do ryzyka.

Jedno jest pewne. Wyniki badań zespołu Kai Li są cenną wskazówką dla firm doradczych.