Regulatorzy krok po kroku mogą zadusić rynek kryptowalut

Ostatnia przecena bitcoina wskazuje, że wirtualny pieniądz jest bardzo wrażliwy na działania instytucji państwowych. Coraz częściej krzywo patrzą one na ten wielki finansowy fenomen.

Publikacja: 18.09.2017 16:15

Regulatorzy krok po kroku mogą zadusić rynek kryptowalut

Foto: Archiwum

Bitcoin oraz inne kryptowaluty zostały wymyślone w celu stworzenia nowej przestrzeni finansowej wolności – systemów monetarnych niezależnych od rządów i banków centralnych. Jednakże bez kooperacji czynników państwowych rynek kryptowalut może czekać smutny koniec. Już przecież sam niepotwierdzony przeciek o tym, że chińskie władze będą zamykać giełdy bitcoinowe w Państwie Środka, doprowadził do spadku kursu najpopularniejszej wirtualnej waluty o kilkaset dolarów w ciągu jednej sesji. A gdyby regulatorzy z USA, Unii Europejskiej czy Japonii również ostro się wzięli za ten rynek? Z pewnością wciąż znajdowaliby się inwestorzy traktujący bitcoina jako przyszłościową walutę, wolną od inflacji i fanaberii banków centralnych. Ale co mogliby za niego kupić i po jakim kursie wymienić go na tradycyjne waluty?

To właśnie kwestie regulacyjne są największą niewiadomą w przypadku kryptowalut. A różne państwa prowadzą w tej kwestii skrajnie odmienną politykę. O ile Chiny ostatnio uderzyły w krajowy rynek bitcoina i zakazały przeprowadzania ICO (zdobywających coraz większą popularność ofert, w których sprzedaje się inwestorom „żetony" wymienialne później na nowe kryptowaluty), o tyle Japonia wcześniej uznała bitcoina za legalny środek płatniczy. Są banki centralne, które ostrzegają inwestorów przed wirtualnymi pieniędzmi, ale są też takie, które pracują nad własnymi kryptowalutami. Na kurs bitcoina i pozostałych kryptowalut może przez to bardzo długo wpływać szereg sprzecznych sygnałów wysyłanych przez „czynniki oficjalne".

Prawnicze pole minowe

Foto: GG Parkiet

Przykładem chaotycznej polityki wobec kryptowalut może być Rosja. Prezydent Władimir Putin wielokrotnie dawał do zrozumienia, że patrzy przychylnie na ten finansowy fenomen, a w czerwcu spotkał się Witalikiem Buterinem, twórcą ethereum (drugiej po bitcoinie wirtualnej waluty pod względem kapitalizacji). Z Kremla płynęły sugestie, że Rosja może stworzyć własną, narodową kryptowalutę. Mimo to minister skarbu Aleksiej Moiszew stwierdził w sierpniu, że powinno się wprowadzić całkowity zakaz sprzedaży bitcoina dla zwykłych ludzi, którzy „nie są kwalifikowani jako inwestorzy". Prezes Banku Rosji Elwira Nabiulina przestrzegała przed wykorzystywaniem kryptowalut jako „pieniądza zastępczego", a Ilia Masuch, prezes państwowego Funduszu Informacji o Demokracji, domagał się wprowadzenia zakazu wydobywania bitcoina na komputerach w prywatnych mieszkaniach, „bo to marnotrawstwo energii elektrycznej", które tworzy zagrożenie pożarowe. Kilka dni temu musiał więc uspokajać inwestorów minister finansów Anton Siłuanow. – Państwo rozumie, że kryptowaluty są rzeczywistością i nie ma sensu ich zakazywać. Jest możliwe jednak ich uregulowanie, więc ministerstwo finansów przygotuje do końca roku odpowiednią ustawę – zapowiedział.

Chaotyczna jest również chińska polityka wobec kryptowalut. Bardzo długo rząd je tolerował, choć przecież tworzyły poważną szczelinę w systemie kontroli przepływu kapitału. Na początku września zakazał ICO, ale zaznaczył, że robi to tylko tymczasowo. Medialnych doniesień o szykowanym zamknięciu giełd bitcoinowych przez wiele dni ani nie potwierdzał, ani nie zaprzeczał. W tym czasie obroty na giełdach rosły, a drobni inwestorzy pozbywali się bitcoinów. Trudno o przykład bardziej szkodliwego dla inwestorów zachowania organów regulacyjnych. – Jedynym sposobem na całkowite zatrzymanie bitcoina w Chinach jest wyłączenie tam internetu. Regulatorzy starają się więc skupiać na obszarach, w których bitcoin styka się z tradycyjnymi walutami – twierdzi Zennon Kapron, szef firmy konsultingowej Kapronasia.

Niepewność regulacyjna dotyka również państw rozwiniętych. Japonia ma w październiku wprowadzić nadzór nad giełdami kryptowalut. Z medialnych przecieków wynika jednak, że problemem będzie choćby stworzenie zasad księgowości dotyczących wirtualnych walut oraz wypracowanie standardów związanych z przeprowadzaniem ICO.

W sierpniu bank centralny Singapuru wydał enigmatyczny komunikat, w którym stwierdził, że może zacząć regulować ICO, jeśli uzna, że „żetony" sprzedawane w ramach tych ofert są produktami finansowymi podlegającymi regulacji. Czyli że bank centralny sam jeszcze nie wie, czy regulacji powinny podlegać. W odpowiedzi na to część spółek przeprowadzających ICO zaczęła deklarować, że ich „żetony" nie są produktami finansowymi, tylko... punktami w programach lojalnościowych.

Problem z kryptowalutami mają również amerykańskie instytucje nadzorcze. Tamtejsza Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) ostrzegała niedawno, że ICO mogą być wykorzystywane do przekrętów typu „pompuj i spuść" (cena aktywów jest sztucznie podbijana przez działających w zmowie oszustów, a gdy realizują oni zyski, kurs gwałtownie się załamuje – tego typu mechanizm wykorzystywali m.in. bohaterowie filmu „Wilk z Wall Street", manipulując kursami akcji spółek groszowych). Wskazała kilka przypadków spółek, które zbierając pieniądze w ramach ICO, nie udostępniły inwestorom wystarczających informacji. Pod koniec lipca SEC wydał orzeczenie, że „żetony" oferowane w ICO przez organizację The DAO są papierami wartościowymi, czyli powinny podlegać federalnym regulacjom. W ślad za tym mogą pójść dalsze kroki w kierunku okiełznania rozrastającego się rynku ICO.

Prawdziwym wyzwaniem może być też kwestia uregulowania rynku kryptowalut w Unii Europejskiej i strefie euro. Pod koniec sierpnia pojawiły się doniesienia, że Estonia myśli o stworzeniu własnej kryptowaluty – estcoina. Byłaby to zachęta dla cudzoziemców do stawania się estońskimi e-rezydentami (właścicielami tamtejszych elektronicznych dowodów tożsamości). Mario Draghi, prezes Europejskiego Banku Centralnego, uciął jednak te spekulacje, przypominając na ostatniej konferencji prasowej, że żadne państwo Eurolandu nie ma prawa emitować własnej waluty konkurencyjnej wobec euro – nawet jeśli jest to kryptowaluta.

Problemów nastręczają też interpretacje podatkowe związane z kryptowalutami. Widać to szczególnie w państwach o zagmatwanych systemach podatkowych, do których zalicza się niestety też Polska. W listopadzie 2016 r. Ministerstwo Finansów w odpowiedzi na poselską interpelację stwierdziło, że od sprzedaży bitcoinów trzeba zapłacić podatek dochodowy, ale taka transakcja nie jest opodatkowana VAT (bo tak mówi jeden z wyroków Trybunału Sprawiedliwości UE). Zasady opodatkowania handlem kryptowalutami wciąż są jednak niejasne. Zarówno w prawie polskim, jak i unijnym, brakuje nawet prawnej definicji wirtualnej waluty. Pole do nadinterpretacji przez urzędy skarbowe jest więc duże. Komisja Nadzoru Finansowego i NBP ostrzegły zaś w lipcu, że inwestowanie w bitcoina oraz inne kryptowaluty może być obarczone dużym ryzykiem.

Złudna anonimowość

Dla rządów wielu państw dużym problemem jest anonimowość, z której korzystają obracający kryptowalutami. Regulatorzy starają się więc ten atut wirtualnym walutom odebrać. IRS, czyli amerykańska policja skarbowa, usilnie już nad tym pracuje. Od 2015 r. korzysta z oprogramowania firmy Chainanalysis pozwalającego jej śledzić transakcje bitcoinowe powiązane z określonymi elektronicznymi adresami. Zgromadziła dane o 25 proc. adresów bitcoinowych. Można przypuszczać, że nad śledzeniem użytkowników bitcoina usilnie pracują również tajne służby – choćby z USA, Rosji czy Chin.

– Przez lata jednym z głównych argumentów za kupowaniem bitcoina było to, że to waluta „anonimowa". Jednak po rewelacjach Edwarda Snowdena i organizacji takich jak WikiLeaks głupotą jest wierzyć w to, że cokolwiek w świecie cyfrowym jest całkowicie anonimowe. Federalne służby pokazują, że nie ma anonimowości, nawet na rynku bitcoina, a FBI dokonała wielu aresztowań, śledząc transakcje bitcoinowe – wskazuje Brandon Smith, założyciel serwisu Alt-Market.com.

[email protected]

Gospodarka światowa
Najgorsze pierwsze 100 dni dla rynków od czasów Geralda Forda
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka światowa
Amerykańskie taryfy to największy szok handlowy w historii
Gospodarka światowa
Czy Powell nie musi bać się o stanowisko?
Gospodarka światowa
Chiny twierdzą, że nie prowadzą żadnych rozmów handlowych z USA
Gospodarka światowa
Niemcy przewidują stagnację gospodarki w 2025 r.
Gospodarka światowa
Musk obiecał mocniej zajmować się Teslą