Rynek wciąż mierzy się ze skutkami sobotniego ataku na największą saudyjską rafinerię.
– Nie jest jasne, kiedy znów będą działać zakłady dostarczające ponad 5 proc. globalnej podaży ropy. Saudyjski koncern naftowy Aramco deklarował w niedzielę, że do poniedziałkowego popołudnia przywróci jedną trzecią produkcji w rafinerii. Jednakże źródło bliskie tej sprawie powiedziało agencji Reutera, że powrót do pełnych mocy produkcyjnych zajmie tygodnie, a nie dni – przypomina Neil Mellor, analityk BNY Mellon.
Aramco poinformowało już chiński koncern PetroChina, że październikowe dostawy lekkiej ropy dla niego będą opóźnione o 10 dni. Podobne zawiadomienia wysłano do kilku innych dużych klientów saudyjskiej firmy naftowej.
Atak na największą rafinerię w Arabii Saudyjskiej może również przyczynić się do poważnego opóźnienia oferty publicznej Aramco. Inwestorzy oraz analitycy liczyli, że to IPO przyniesie nawet 100 mld USD i będzie największe w historii (dotychczasowy rekord 21,7 mld USD został ustanowiony przez chińską Alibaba Group). Amin Nasser, prezes Aramco, deklarował, że do IPO jego spółki dojdzie jeszcze przed końcem tego roku, a w 2020 r. dojdzie do sprzedaży na giełdzie kolejnych akcji inwestorom. Teraz jest to mocno wątpliwe.
– Byłoby logiczne, gdyby IPO Aramco przesunięto ze względu na konieczność oceny zniszczeń. Później można się jednak spodziewać, że premia za ryzyko, której będą żądali inwestorzy, jeśli dojdzie do IPO, będzie wyższa – twierdzi Piers Hillier, dyrektor inwestycyjny w Royal London Asset Management.