Damian Kaźmierczak, PZPB: Perspektywy budownictwa aż za dobre

Nakłady na inwestycje planowane w nadchodzących latach są ogromne, ale zmierzamy w kierunku poważnej kumulacji na rynku zamówień publicznych – mówi Damian Kaźmierczak, wiceprezes i główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.

Publikacja: 19.05.2024 16:42

Gościem w programie Adama Roguskiego był Damian Kaźmierczak, wiceprezes i główny ekonomista Polskieg

Gościem w programie Adama Roguskiego był Damian Kaźmierczak, wiceprezes i główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. Fot. mat. prasowe

Indeks WIG-budownictwo cały czas rośnie, choć na niedawnej konferencji wynikowej prezes branżowego lidera, Budimeksu, mówił o tym, że krótkoterminowo perspektywy branży nie są najlepsze, za to w dłuższym terminie bardzo dobre, przynajmniej na papierze, dzięki napływom funduszy unijnych. Jak wygląda zdolność spółek do pozyskiwania kontraktów w segmencie infrastruktury?

Mogę tylko potwierdzić słowa prezesa Budimeksu, że perspektywy w krótkim terminie nie są najlepsze, a w średnim i długim zaryzykuję stwierdzenie, że są za dobre – bo wszystko wskazuje na to, że zmierzamy w kierunku poważnej kumulacji na rynku zamówień publicznych.

Mamy niekorzystne czynniki opóźniające uruchamianie nowych inwestycji infrastrukturalnych na dużą skalę. Po pierwsze, to opóźnienia w napływie środków unijnych. Pieniądze z właściwego budżetu na lata 2021–2027 powoli do nas trafiają, ale zanim zaczną pracować, trzeba rozpisać i rozstrzygnąć przetargi, zaprojektować obiekty i dopiero później firmy mogą wchodzić na plac budowy. Drugie źródło to słynny KPO – te środki napłynęły do nas z bardzo dużym opóźnieniem w efekcie konfliktu poprzedniego rządu z Brukselą – te pieniądze mogły u nas zapracować rok, dwa lata temu. I tu znów: potrzeba czasu na przetargi, projektowanie.

Kolejna kwestia – inwestycje infrastrukturalne są zawsze wrażliwe na zmiany polityczne. Zmiana obozu rządzącego to w polskich warunkach długotrwały i burzliwy proces zmian personalnych. Branży wydawało się, że zmiana będzie odbywać się w sposób bardziej uporządkowany, że będzie zachowana ciągłość realizacji dużych inwestycji, tymczasem nowa koalicja poszła w kierunku rewizji programów infrastrukturalnych, w dodatku prowadzonej nieśpiesznie. Resort infrastruktury przygląda się programom drogowym i kolejowym. Inwestycje się zatem przesuwają, co jest dolegliwe, bo od kilkunastu miesięcy branża zmaga się z bardzo poważną dekoniunkturą – i naprawdę każdy dzień się liczy.

Segment publiczny jest niewątpliwie kluczowy z punktu widzenia rynku budowlanego i bez niego trudno oczekiwać, że firmy będą wypracowywały poważne przychody. Trwa rewizja, ale kierunkowo mówimy o mniej więcej 0,25 bln zł nakładów do 2033 r. na dokończenie sieci autostrad i dróg ekspresowych, o 100 mld zł na infrastrukturę kolejową. Trzeci kluczowy obszar to energetyka.

Oczywiście atom budzi bardzo duże emocje, wydaje mi się, że w Polsce dojrzeliśmy już do przekonania, że bez energetyki jądrowej sobie nie poradzimy. W tej bliższej perspektywie należy wyróżnić budownictwo elektroenergetyczne, PSE planują bardzo poważny program o wartości 64 mld zł do 2034 r. – ale tu wyzwań nie brakuje, bo potencjał wykonawczy w tej części rynku wydaje się ograniczony.

Od zawsze w budownictwie mamy albo dołek inwestycyjny i walkę firm o jakiekolwiek zlecenia, albo klęskę urodzaju, która oznacza kumulacje prac i wzrost popytu na materiały i pracę ˜– a więc i cen. Co z rentownością firm?

Dziś firmy bardzo mocno rywalizują o nowe kontrakty, a ponieważ w budownictwie rywalizuje się ceną, więc firmy składają bardzo agresywne oferty, co będzie miało wpływ na rentowność tych kontraktów w perspektywie kolejnych kwartałów i lat. Sytuacja poszczególnych firm jest zróżnicowana, zależy m.in. od struktury portfela: jedne pokazują bardzo dobre wyniki, inne stabilne, ale jest grupa z bardzo złymi wynikami – tak duże jest rozchwianie na rynku budowlanym.

Dużo emocji budzi to, że nasz rynek jest bardzo otwarty, o kontrakty mogą się ubiegać spółki spoza UE, podczas gdy inne kraje bronią swoich rynków. Dość powiedzieć, że sam Budimex ma problem z wygranym przecież przetargiem w Czechach – firma została wykluczona i jest w trakcie odwoływania się. O uszczelnieniu rynku, konieczności certyfikowania firm mówi się od dawna. Co się w tej kwestii dzieje?

Na stole jest projekt zmian w przepisach, które wprowadzałyby certyfikację, co miałoby uszczelnić nasz rynek. W przekonaniu Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa projekt w obecnie proponowanym kształcie niczego nie rozwiąże, dlatego powinniśmy raz jeszcze usiąść ze stroną publiczną do stołu i podjąć próbę stworzenia optymalnych i efektywnych mechanizmów, które przede wszystkim weryfikowałyby potencjał wykonawczy firm. Przedsiębiorstwa, które napływają do nas z zagranicy, powinny rywalizować ze spółkami krajowymi na tych samych zasadach – czyli powinny legitymować się odpowiednią liczbą wyszkolonej kadry, odpowiednim sprzętem zlokalizowanym w Polsce, niezbędna jest też oczywiście weryfikacja standingu finansowego. Spółki polskie nie boją się konkurencji, ale ta konkurencja musi być równa.

Wydaje się, że Polska jest najbardziej gościnnym krajem, jeśli chodzi o dostęp do zamówień publicznych, w całej Europie. Czesi, Słowacy, Łotysze, nie wspominając już o Szwedach czy Niemcach, chronią swoje rynki budowlane z dużo większą determinacją przed podmiotami spoza UE. Nie mamy od lat wypracowanych efektywnych mechanizmów weryfikacji podmiotów, które do nas przypływają. Powinniśmy zrobić wszystko, żeby te mechanizmy stworzyć. Dziś mamy do czynienia z inwazją spółek tureckich, jest kilku graczy, którzy albo już zbudowali małe przyczółki i chcą dalej rosnąć, albo takie firmy, które dopiero zamierzają stworzyć te przyczółki. Mamy też relatywnie dużą obecność firm chińskich. Mamy rosnącą aktywność firm koreańskich, które są zainteresowane inwestycjami przemysłowymi, projektem Centralnego Portu Komunikacyjnego, atomem.

Pamiętajmy też, że firmy napływające do Polski z zagranicy, a jest ich coraz więcej, rywalizują z przedsiębiorstwami krajowymi o te same zasoby – tymczasem liczba pracowników zatrudnionych w budownictwie od kilku lat jest na tym samym poziomie, około 130 tys. Do tego cały czas kurczy się liczba firm średnich, podwykonawczych. To destabilizuje rynek i nie pozwala krajowym graczom rosnąć, a o rozwój polskiego biznesu powinniśmy jako państwo dbać najbardziej.

Budownictwo
Mirbud: PZU i NN wzięły ponad połowę nowych akcji
Materiał Promocyjny
Pierwszy bank z 7,2% na koncie oszczędnościowym do 100 tys. złotych
Budownictwo
Giełdowe firmy skorzystają ze słabości konkurencji
Budownictwo
Fundusz emerytalny Nationale Nederlanden też widzi potencjał w Mirbudzie
Budownictwo
Opóźnienie programu „Na start”. Konsekwencje dla rynku i firm
Budownictwo
Deweloperzy mieszkaniowi podsumowują I połowę 2024 roku
Budownictwo
Tysiąc procent w cztery lata. Analityk wyjaśnia, pod co inwestorzy grają na Mirbudzie