Jaworski, posiadający ok. 6,17 proc. głosów producenta aparatury pomiarowej, zgłosił w tej sprawie projekt uchwały na czerwcowe WZA. Został on włączony do porządku obrad, ale zgromadzenie postanowiło nie powoływać rewidenta. Jaworski, nie godząc się z tą decyzją, podał sprawę do sądu. Ten w piątek odrzucił jego wniosek.
Kilka dni temu Jaworski ponownie złożył ten sam projekt uchwały na NWZA zaplanowane na 6 grudnia. Tym razem zarząd odrzucił wniosek ze względu na uchybienia formalne. Okazało się, że Jaworski przyniósł kserokopię poprzedniego projektu, nie podpisując go.
– To pokłosie problemów, jakie mieliśmy w związku z opcjami walutowymi. Zapewniam jednak, że sprawa opcji została już zbadana przez odpowiednie organy i nie znaleziono żadnych nieprawidłowości – tłumaczy Janusz Niedźwiecki, prezes Apatora. Jaworski chciał też, żeby biegły rewident zbadał finanse świdnickiej spółki zależnej FAP Pafal. Głównie po to, by przyjrzeć się kontraktom z kontrahentami w Niemczech. Jaworski kwestionował też opłacalność inwestycji w tzw. ograniczniki przepięć.
Wygląda na to, że to kolejna odsłona małej wojny, jaką były pracownik spółki od lat prowadzi z zarządem. Dziesięć lat temu Jaworski stanął na czele grupy inwestorów niezadowolonych z pogarszających się wyników finansowych spółki, którzy chcieli zdobyć większość w radzie nadzorczej Apatora. Wtedy udało im się wprowadzić do siedmioosobowej rady swoich trzech przedstawicieli.