Na zachodnioeuropejskich giełdach indeksy rozpoczęły tydzień od spadków. Poniżej piątkowego zamknięcia otworzyła się też giełda w Stanach Zjednoczonych, co dodatkowo popsuło nastroje w Europie.
Warszawa w pierwszych godzinach poniedziałkowej sesji radziła sobie zaskakująco dobrze, a WIG20 zyskiwał niemal 2 proc., wracając ponad psychologiczny poziom 2000 pkt. Jednak po południu coraz mocniej do głosu dochodziła podaż. Na godzinę przed końcem sesji WIG20 zyskiwał 0,3 proc. i miał wartość 1976 pkt. Natomiast WIG tracił 0,2 proc., broniąc wsparcia na poziomie 60 tys. pkt.
Analitycy przestrzegają, że duża niepewność na rynkach akcji szybko nie zniknie. Potężne zawirowania makroekonomiczne i geopolityczne związane z wojną na Ukrainie uniemożliwiają prognozowanie rozwoju sytuacji.
WIG20 w układzie bessy
Inwazja Rosji na Ukrainę spowodowała ucieczkę kapitału z rynków wschodzących, w tym z polskiego. WIG20 stracił od początku lutego 10 proc., a w najgorszym momencie (podczas czwartkowej sesji) skala strat sięgała aż 19,4 proc. Piotr Zając, główny analityk CMC Markets w Polsce, ocenia, że sytuacja na wykresie indeksu blue chips przypomina obecnie wstępny układ bessy. Dlaczego?
– Po pierwsze, widać już sekwencję dwóch coraz niżej położonych lokalnych szczytów i dwóch coraz niższych lokalnych dołków. Po drugie, kurs przebił linię hossy poprowadzoną po dołkach z marca i października 2020 r. Po trzecie, na średnich kroczących z 50 i 200 sesji aktywna jest formacja krzyża śmierci, a obie średnie zaczynają się od siebie oddalać. Po czwarte, zasięg spadku, licząc od szczytu hossy, przekroczył już granicę 20 proc. – wymienia ekspert. Dodaje, że to są cztery ważne sygnały długoterminowego przesilenia na korzyść podaży. Ponadto przy poziomie 2000 pkt powstała luka, która wyznacza teraz krótkoterminową, silną strefę oporu. Co więcej, zmienność mierzona relacją wskaźnika ATR do kursu zamknięcia sięgnęła 4 proc., a więc najwyższego poziomu od dwóch lat.