Niewiele ponad miesiąc pozostało do wprowadzenia na warszawską giełdę nowego systemu transakcyjnego UTP. 15 kwietnia wysłużony Warset stanie się historią, a zastąpi go jedna z najnowocześniejszych technologii na świecie. I jak na nowoczesność przystało, parametry nowego systemu zapierają dech w piersiach. UTP będzie w stanie obsłużyć aż 20 000 zleceń na sekundę. Choć dla przeciętnego inwestora wystarczył Warset ze skromną mocą 328 zleceń na sekundę, to wysoka przepustowość ma być odpowiedzią na światowy trend w technikach inwestycyjnych. Chodzi o handel algorytmiczny, który wykorzystuje zaawansowane technologie komputerowe do budowania automatycznych systemów inwestycyjnych. Jednym z kluczowych rodzajów tych technik jest handel wysokiej częstotliwości (HFT). Metoda gry polegająca w uproszczeniu na tym, by zawierać jak najwięcej transakcji w jak najkrótszym czasie. Nie liczy się wynik na pojedynczej operacji, ale rezultat całościowy. Niektórzy używają błyskotliwego porównania HFT do wyciągania monet spod pędzącego walca.
Fundusze inwestycyjne wykorzystujące tego typu strategie zdominowały handel akcjami w USA. Według szacunków firmy konsultingowej TABB Group, w 2010 r. odpowiadały one za 56 proc. obrotu. Jeśli wierzyć powiedzeniu, że nasza przyszłość rodzi się na Zachodzie, powinniśmy powoli oswajać się z myślą, że w Warszawie też pojawią się inwestycyjne „terminatory". Co to oznacza dla przeciętnego inwestora?
Dawcy płynności
Fundusze wykorzystujące techniki HFT często nazywane są dawcami płynności. Składając tysiące zleceń w ciągu sekundy generują ogromną liczbę ofert kupna i sprzedaży. Dzięki tak dużemu zaangażowaniu tych podmiotów, indywidualny gracz nie musi się obawiać, że jego zlecenie nie zostanie zrealizowane. Ryzyko płynności, będące jednym z najpoważniejszych rodzajów ryzyka w giełdowym rzemiośle zostaje znacznie zminimalizowane. Mało tego, wysoka płynność sprzyja również minimalizowaniu różnicy między ceną kupna i sprzedaży (tzw. spread). A im różnica ta jest mniejsza, tym mniejszy jest koszt ponoszony przez inwestora – po zakupie akcji będzie mógł je sprzedać od razu po niewiele wyższej/niższej cenie.
Wysoka częstotliwość handlu zapewnia więc rynkowi swego rodzaju ciągłość. Richard Olsen, szef kanadyjskiej firmy inwestycyjnej Oanda, powiedział na jednej z konferencji poświęconych rynkowi forex, że jeśli rynki finansowe porównamy do ludzkiego ciała, to technika HFT pełni w nim rolę krwi. „Krążąc" po rynku zachowuje się jak regulator – stabilizuje anomalie cenowe pojawiające się w wyniku przypadkowych zleceń. Jest w tym dobra, ponieważ reaguje błyskawicznie, znacznie szybciej niż jest to w stanie uczynić człowiek. A im wolniej reagujemy, tym więcej pola do kolejnych błędów.
Dawcy płynności
Wszystko nie może jednak wyglądać tak kolorowo. Słynne załamania rynków jak Flash Crash (patrz wykres i ramka wyżej) czy ubiegłoroczna wpadka domu maklerskiego Knight Capital (błąd algorytmu doprowadził do masowych zleceń kupna) pokazują, że HFT?też potrafi destabilizować rynek. Dla sceptyków kilka gwałtownych załamań to jednak wystarczający argument, by ograniczyć HFT. Ale nikt nie zakazuje lotów samolotem, bo czasami dochodzi do katastrof. Wręcz przeciwnie, każdy wypadek zmusza do większej pracy nad bezpieczeństwem. I z HFT powinno być podobnie. Nowe technologie niosą zarówno nowe możliwości, jak i zagrożenia.?Z?tych pierwszych trzeba korzystać, a nad drugimi dalej pracować. Na tym polega postęp.