Na początku posiedzenia Paulina Hening-Kloska, posłanka Nowoczesnej, referuje sytuację będącego w postępowaniu układowym GetBacku. Argumentuje, że konieczne jest zajęcie się sprawą tej firmy, bo to spółka działająca na rynku regulowanym i jej problemy dotyczą kilku tysięcy inwestorów indywidualnych.
- KNF akceptując kolejne prospekty emisyjne akcji i obligacji GetBacku, był badany przez firmę audytorską, nikt nie wskazywał na ryzyko działalności. Uwiarygadniał firmę także fakt, że w sprzedaży instrumentów spółki zaangażowane były podmioty nadzorowane przez KNF. Skonsolidowane sprawozdanie finansowe, niezatwierdzone jeszcze przez audytora, wskazuje, że obligatariusze mogą mieć problemy z odzyskaniem swoich pieniędzy – mówi Hening-Kloska.
Posłanka Nowoczesnej przypomina, że w ostatnich kilku miesiącach spółka szybko zwiększyła skalę działalności, kupowała nowe portfele wierzytelności posiłkując się emisją obligacji. – Pytanie więc o odpowiedzialność. Czy państwo polskie zrobiło wszystko aby uchronić obywateli przed tą sytuacją. Spółka była notowana na GPW, KNF zatwierdziła dwa jej prospekty emisyjne. Dużą wątpliwość budzi fakt, że oferta publiczna obligacji była warta tylko 300 mln zł a prywatna, która kierowana powinna być do profesjonalnych i znających się na tego typu instrumentach inwestorów, aż 2,3 mld zł. Spółka musiała wywiązywać się z obowiązków informacyjnych. Pytanie czy KNF faktycznie nie wiedział co przez ostatnie 12 miesięcy działo się w firmie – twierdzi Hening-Kloska.
Przypomina, że obligacje windykatora, według relacji inwestorów, sprzedawane były jako bezpieczne instrumenty będące alternatywą wobec lokat. - Pytanie czy KNF wywiązała się z obowiązku wprowadzenia dyrektywy MIFID2, która wymaga przedstawienia klientom szczegółowych informacji o instrumentach finansowych, przeprowadzenia ankiety o skłonności do ryzyka i oczekiwanej stopy zwrotu, podania informacji o prowizjach jakie osiąga z ich sprzedaży pośrednik. Spore wątpliwości budzi także fakt, że dyspozycja przelewu środków z rachunku bankowego prowadzonego w jednym z banków była dokonywana na miesiąc przed tym jak dostawali warunki emisji obligacji. Tzn. zakup nastąpił 15 marca 2017 r., a szczegółowe warunki otrzymała dopiero 14 kwietnia. To niedopuszczalna sytuacja – mówi Hening-Kloska.