Patrząc na to, co działo się na rynku walutowym we wtorek są dwie informacje: dobra i zła. Dobra, jest taka, że udało się zatrzymać przeceną złotego, którą widać było w ostatnim czasie. Zła jest zaś taka, że zatrzymanie przeceny nie oznacza, że złoty zyskiwał na wartości. Tak co prawda było jeszcze rano, ale i to był stosunkowo nieduży ruch. W drugiej części dnia i on został jednak wymazany. Po południu za dolara płacono 3,99 zł (przez chwilę był nawet przy poziomie 4 zł), zaś za euro – prawie 4,32 zł. Były to więc poziomy zbliżone do tych, które widzieliśmy wczoraj na rynku.

Czytaj więcej

Sezon rozczarowań na GPW. WIG20 w dół, tak samo jak Żabka

Silny dolar problemem złotego

Wydarzeniem dnia, z perspektywy lokalnej, był rozczarowujący odczyt dotyczący sprzedaży detalicznej. Ten jednak nie wpłynął w jakiś znaczący sposób na kondycję naszej waluty. Ta pozostawała zaś podatna na ruchy dolara i to właśnie amerykańska waluta, która w układzie globalnym nadal imponuje siłą i pozostaje główny rozgrywającym.

- Wtorek przynosi dalsze utrzymanie mocniejszego dolara i dodatkowo kolejne symptomy rozlewania się układów risk-off na rynkach. Zwyżka rentowności długu w USA czy konsekwentne umocnienie dolara tłumaczone są elementy tzw. Trump trade, czyli ponownego rozgrywanie lepszych sondaży kandydata Republikanów przez rynek (m.in. wyższy deficyt czy obostrzenia handlowe). Mocniejszy dolar zwyczajowo jednak podbija presję podażową wokół walut rynków wschodzących, co widoczne jest również w notowaniach złotego – wskazuje Konrad Ryczko, analityk DM BOŚ.