Żaden z operatorów nie miał obowiązku, by informować o decyzji, dlatego ich publikacje rodzą zdziwienie i różne interpretacje.
Orange wyjaśnia motywy decyzji, ale nie powody jej ogłoszenia. Techniczny efekt publikacji jest taki, że grający w aukcji będą mieli informacje, kto zmienił podejście. „Zdaniem firmy, pozwoli to na właściwsze przeprowadzenie i szybsze zakończenie całej aukcji na częstotliwości 800 i 2600 MHz z korzyścią dla wszystkich jej uczestników" – mówi komunikat prasowy Orange. Giełdowego komunikatu – inaczej niż Cyfrowy Polsat – spółka nie wystosowała. Być może dlatego, że za blok 2600 MHz trzeba zapłacić obecnie około 30 mln zł, co w zestawieniu z jej kapitałami (wyznacznik obowiązku informacyjnego) nie jest wielką kwotą. Blok pasma 800 MHz to już koszt blisko 410 mln zł. W sumie wartość licytowanych bloków wyniosła w poniedziałek ponad 2,4 mld zł.
Analitycy zwracają uwagę, że Orange nie wycofał się z walki. – Plus podjął decyzję definitywną, wywierając wpływ na całą aukcję. Orange rezygnuje tylko z jednego z czterech bloków pasma 2600 – wskazuje Konrad Księżopolski, analityk BESI. Według niego Orange daje sygnał, że nie będzie walczył o częstotliwości za wszelką cenę. Dodał też, że jeśli tempo licytacji się utrzyma, to za około tydzień operatorzy będą musieli uzupełnić złożone depozyty (minimum 25 proc. wartości ofert). – To może być ważny moment w aukcji – mówił analityk BESI.
Według Przemysława Sawali- Uryasza, analityka Pekao IB, liczy się kontekst przekazu Orange: – Stoi za nim nadzieja, że dwie grupy telekomów będą miały porównywalny udział w rynku częstotliwości LTE – ocenił. Uważa, że rezygnacja z jednego bloku nie oznacza, że firma zaoszczędzi. BESI szacuje, że Orange Polska wyda 1,4 mld zł (Plus tyle samo), Pekao IB zaś, że 1,6 mld zł.