Zgodnie z oczekiwaniami w reakcji na tę zapowiedź wzrósł poziom giełdowych indeksów, a kurs euro wobec dolara spadł wyraźnie poniżej 1,15. Nieco inaczej wyglądała sytuacja na rynku surowców, gdzie mocniejszy dolar z reguły przekłada się na spadki notowań. Pewnym zaskoczeniem może być więc wzrost cen niektórych towarów, np. cukru. W czwartek na giełdzie ICE za funt wagi należało zapłacić ponad 16 centów – gdy jeszcze na początku stycznia było to nieco ponad 14 centów.

Tegoroczne zbiory cukru w Indiach, które są drugim po Brazylii jego producentem na świecie, mają wynieść 26 mln ton. To najwięcej od trzech lat. Ceny cukru znajdują się w trendzie spadkowym od 2011 r. Większa podaż, zgodnie z definicją, powinna tę tendencję pogłębić. Niespodzianki nie było już w przypadku ropy naftowej. Jej kurs w trakcie czwartkowej sesji wzrósł początkowo do 50 USD za baryłkę, by po decyzji EBC zanurkować do 46 USD. Taka sytuacja może się utrzymać jeszcze przez kilka miesięcy. Później cena „czarnego złota" powinna wyraźnie przekroczyć barierę 50 USD. Obecny przedział notowań nie jest na rękę żadnemu z państw producentów. Nie tylko odbija się niekorzystnie na kondycji budżetowej Rosji, Wenezueli czy Nigerii, lecz także nie pozostanie bez wpływu na poziom produkcji przemysłowej USA czy Kanady. Decyzja o ograniczeniu wydobycia to kwestia czasu.