Sprawa trafiła do arbitrażu, bo współwłaściciele nie uznają tłumaczenia głównego wykonawcy – firmy Abener Energia, że kilkumiesięczny poślizg w realizacji inwestycji związany jest z działaniem siły wyższej. Chodziło o niski stan wody w rzece, którą transportowano turbinę na plac budowy.
– Obaj partnerzy spółki celowej nie uznali tego tłumaczenia. Można było bowiem przewidzieć, że takie warunki mogą mieć miejsce – zaznacza Dariusz Lubera, prezes Tauronu. W związku z postępowaniem arbitrażowym, które zacznie się prawdopodobnie we wrześniu, szef katowickiego koncernu przewiduje, że oddanie jednostki do użytku może nastąpić dopiero w I półroczu 2016 r. – Naszym celem teraz jest przygotowanie bloku do pracy w kolejnym sezonie grzewczym, czyli na przełom lat 2016 i 2017.
Przypomnijmy, że blok miał dostarczać prąd i ciepło już tej zimy. A to oznacza przynajmniej rok poślizgu dla bloku, który kosztował łącznie partnerów około 1,5 mld zł.
Realizuje się scenariusz, o którym pisaliśmy w „Parkiecie" już w maju. Wtedy jeden z menedżerów spółki z sektora zwracał uwagę, że na opóźnienia w rozruchu tej jednostki wpływa nie tylko spór z głównym wykonawcą, ale też brak opłacalności tego projektu. Dziś pytany o rentowność produkowania na gazie Krzysztof Zawadzki, wiceprezes katowickiej grupy ds. ekonomicznych, mówi: – Nikomu na razie nie opłaca się produkcja na błękitnym paliwie.
Jak wskazują eksperci, przy stosunkowo jeszcze wysokich kosztach zakupu gazu i spadających cenach energii produkcja w nowej jednostce stalowowolskiej siłowni byłaby opłacalna tylko w tzw. peaku, gdy w systemie brakuje energii, w związku z czym jej cena idzie w górę. Zwracają też uwagę, że inwestycja ewidentnie została przeskalowana jak na tak mały rynek odbiorców ciepła jak w Stalowej Woli.