Fiesta, nie tylko ST, to taki model auta, którym najchętniej – gdyby się dało – jeździłbym na zewnątrz kabiny. Bo tam jest naprawdę świetnie. Moim zdaniem zdecydowanie lepiej niż w przypadku poprzedniej generacji, choć zdania w tej materii są akurat podzielone. Świetną robotę przy kreowaniu wizerunku mocarza robią przednie reflektory z ledowym obrysem świateł do jazdy dziennej (aby je mieć, akurat nie trzeba inwestować w ST) w połączeniu z drapieżnie żebrowanym, podwójnym grillem. Z tej perspektywy auto wygląda jak łobuz, który za moment pokaże wszystkim język.
Jak dla mnie Ford robi świetnie wyglądające, dopracowane technologicznie samochody, w których miejsce pracy kierowcy jest nieco z poprzedniej epoki. Tak samo zawiódł mnie pod tym względem nowy Focus, taki sam problem mam z Fiestą, nie tylko ST. Co więcej, nawet połączenie analogowych zegarów z cyfrowym wyświetlaczem może wyglądać ciekawie, ale tu tak nie jest. Nienaturalnie wygląda też „sterczący" z konsoli tablet z ekranem systemu multimedialnego. Nie podoba mi się także warstwa graficzna bardzo skądinąd dobrze i szybko działającego systemu SYNC3. Wiem, są gusta i guściki, no nie składa mi się i tyle.
Jest moc!
Przyznacie, że 1,5 l pojemności i trzy cylindry, w tym jeden dezaktywowany podczas spokojnej jazdy, jakoś nie brzmią zbyt sportowo. Nawet jeśli wiemy, że wyciska się z nich 200 KM. Co więcej, na ogół trzycylindrowce nieprzyjemnie brzęczą, więc i pod tym względem można mieć wątpliwości – moc musi mieć swój mocny głos, a nie jakieś popiskiwanie. No i zdziwienie. Przyznam, aż rzuciłem się do internetu sprawdzać, czy w Fieście ST nie zastosowano głośnikowych sztuczek, czyli puszczania dźwięku bardziej poważnej jednostki przez system audio. No nie, bo najpiękniej grało na zewnątrz, a w trybie Sport szalony maluch nawet całkiem zacnie strzelał z rury. Szacunek.
Druga rzecz to układ kierowniczy. W Fieście ST opór od oporu dzielą nieco ponad dwa obroty, co sprawia, że auto reaguje na każde delikatne poruszenie wieńcem. Gokart, proszę państwa, tym bardziej że zawieszenie doskonale współgra z reaktywnością układu kierowniczego. Układ jezdny w ST został przekonstruowany, po raz pierwszy w Fieście ST wprowadzono także programy jazdy (Normal, Sport, Track), które modyfikują reakcję auta na gaz, twardość układu kierowniczego, opóźnienie reakcji systemów stabilizujących oraz wpływają na dźwięk silnika. W trybie Normal Fiesta pokornieje i staje się subtelną, codzienną towarzyszką.
Do setki ST przyspiesza w 6,5 s, o 0,4 s lepiej niż w poprzedniej generacji. Odczuwalnie auto startuje jak pingpongowa piłeczka odbita od paletki. Z ręką na sercu powiem: kultura i sposób pracy silnika Fiesty sprawiają, że na pierwsze, a może drugie i trzecie, naciśnięcie gazu nie poznałbym, że to trzy cylindry. Nie sposób także nie pochwalić pracy mechanicznej skrzyni biegów, z krótkim, precyzyjnym prowadzeniem lewarka.