Hulajnogi Usaina Bolta

Lekkoatletyka wciąż nie jest sportem przynoszącym fortunę, ale najszybszy człowiek świata po udanym życiu na bieżni od dawna wkroczył w życie biznesowe i próbuje budować finansowe imperium. Ostatnio – na miejskich pojazdach elektrycznych.

Aktualizacja: 02.06.2019 09:50 Publikacja: 02.06.2019 09:49

Pierwszy produkt Bolt Mobility to elektryczna hulajnoga do poruszania się w mieście. Są już obecne w

Pierwszy produkt Bolt Mobility to elektryczna hulajnoga do poruszania się w mieście. Są już obecne w kilku miastach USA, a także w Paryżu i Madrycie. Kolejnym będzie mały, dwumiejscowy, bezemisyjny samochód elektryczny.

Foto: Archiwum

Był najlepszym sprinterem w historii, wciąż jest rekordzistą świata, jego wyniki na 100 m (9,58 s) i 200 m (19,19 s) wydają się wieczne. Odkąd pojawił się w 2009 roku na niebieskiej bieżni Stadionu Olimpijskiego w Berlinie i podbił świat sportu jak żaden biegacz przed nim, krok po kroku zbudował markę, która dała mu także tytuł najwyżej opłacanego lekkoatlety w historii.

Marka Bolta-Błyskawicy zyskała niezwykłą wartość nie tylko dlatego, że sprinter z Jamajki wygrywał, ale także dlatego, że robił to efektownie, bez dopingowych wpadek, że zapisywał w historii sportu nowe rozdziały, dobrze się przy tym bawiąc i znakomicie rozumiejąc potrzeby publiczności.

Dlatego jako jedyny mógł brać po 200–300 tys. dol. za sam przyjazd na mityng, dlatego sponsorzy błyskawicznie zrozumieli, że wielka szybkość i wielki sukces dobrze się kojarzą i płacili mu coraz więcej.

Zarobki w Lidze i na mistrzostwach

Same sportowe dochody z bieżni, choć na tle rywali spore, tylko w niedużej części pomagały mu zamienić talent do biegania na kolejne zyski. Lekkoatletyka nigdy nie była i nie staje się sportem, w którym zarobki, nawet najlepszych, można będzie porównywać z dochodami wielkich piłkarzy, koszykarzy NBA, golfistów, tenisistów, kierowców Formuły 1 lub pięściarzy.

Bliższe prawdy jest stwierdzenie, że ten piękny sport w zasadzie od lat przeżywa finansową stabilizację, by nie rzec, że stagnację. Oczywiście są imprezy, które mistrzyniom i mistrzom wciąż dają szansę godnie zarobić. Najważniejszą częścią lata wciąż jest organizowana od 2010 roku przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) Diamentowa Liga (początek miała w 1998 r. jako Złota Liga).

Liga ma w tym sezonie, tak jak w poprzednim, łączną pulę nagród 8 mln dolarów. Składa się z 14 mityngów. Najpierw są kwalifikacje w 13 mityngach, każdy ma dla uczestników pulę nagród w wysokości 480 tys. dol. Oznacza to, że pierwsza ósemka w każdym biegu, konkursie skoków lub rzutów otrzymuje premie w wysokości 30 tys. dol.: od 10 tys. dol. za zwycięstwo, 6 tys. za drugie miejsce, 4 tys. za trzecie, po 1 tys. za ósme.

Zwycięzcy każdej z 32 konkurencji (16 kobiecych i 16 męskich) w finałowych zawodach – w tym roku 6 września w Brukseli – otrzymują tytuł mistrza Diamentowej Ligi, kryształowe trofeum oraz po 50 tys. dol. głównej premii. Kolejne miejsca w wielkim finale są nagradzane premiami 20, 10, 6, 4, 3, i 2 tys. dol.

W minionym roku zasady były identyczne, okazało się, że najlepsi w rankingu finansowym Ligi byli w stanie zarobić trochę ponad 100 tys. dolarów.

Organizowane co dwa lata mistrzostwa świata (w tym roku na przełomie września i października w stolicy Kataru) też są miejscem, gdzie dobrzy lekkoatleci budują finansową karierę. Od dekady pula nagród w tych zawodach utrzymuje się na poziomie 7,2 mln dol. Tak było w Berlinie (2009), Daegu (2011), Moskwie (2013), Pekinie (2015) i Londynie (2017), tak będzie teraz w Dausze.

Medaliści każdej konkurencji indywidualnej otrzymują odpowiednio po 60, 30 i 20 tys. dol. Najlepsze sztafety dostaną do podziału kwoty 80, 40 i 20 tys. dol. Rekord świata ustanowiony podczas mistrzostw oznacza bonus 100 tys. dolarów.

Fortuna obok bieżni

Lepiej płatnych wielkich wydarzeń w lekkiej atletyce nie ma, choć są jeszcze wielkie maratony z pulami zbliżającymi się do miliona dolarów, oferujące zwycięzcom nawet 200 tys. dol. (Dubaj), czasem zaś 150 tys. dol. (Boston), 100 tys. dol. (Nowy Jork i Chicago) albo 80 tys. dol.(Seul) plus spore bonusy za rekordowe wyniki.

Są też halowe lekkoatletyczne mistrzostwa świata, są spore specjalistyczne imprezy IAAF, np. takie jak niedawne mistrzostwa świata sztafet (World Relays), w których do złotych medali w każdej konkurencji dodawano po 50 tys. dol. (do podziału) i też jest premia 50 tys. dol. za rekord świata.

Istnieje w świecie wiele międzynarodowych mityngów niższych kategorii, w których można zarobić kilka tysięcy dolarów i uciułać w końcu sumy wyższe od niejednej średniej krajowej. Popularni lekkoatleci, wzorem innych sportowców, podpisują umowy sponsorskie, niektórzy dostają niemałe kwoty na zachętę do startu w zawodach, ale wciąż są to sumy, po które pięściarz Floyd Mayweather, piłkarze Cristiano Ronaldo, Lionel Messi i Neymar, tenisista Roger Federer albo koszykarze LeBron James i Stephen Curry raczej by się nie schylili.

Bolt, choć bił rekordy, zdobył worek złotych medali igrzysk i MŚ, od lat mądrze budował fortunę obok bieżni. Dekadę temu w Berlinie miał tylko dwóch sponsorów: jamajskiego operatora telefonii komórkowej Digicel i producenta sprzętu sportowego – Pumę. Długoletni kontrakt z Pumą (kiedyś 10 mln dol. rocznie plus bonusy), który nadal trwa, mimo mocnych prób zerwania przez konkurencję, dał sprinterowi solidne podstawy, by angażować się w nowe przedsięwzięcia.

W 2018 r. Usain-Błyskawica, już jako sportowy emeryt, nosił na przegubie zegarek Hublot, miał umowę z Virgin Media, producentami szampana Mumm (ostatnia promocja: Mumm Olympe Rosé), napoju energetycznego Gatorade, reklamował w świecie Visę, latał Nippon Airways, jeździł specjalnym złotym modelem Nissana GTR (potem sprzedał go na aukcji na rzecz swej fundacji), a serca i umysły młodych zdobywał, angażując się w promocję gier komputerowych.

Jest dziś także widoczny w reklamach butów sportowych (Enertor), uruchomił ze wspólnikami firmę produkującą sprzęt do męskiego golenia (Champion Shave) i restauratorem – postawił trzy sieciowe restauracje Track & Records w ojczyźnie, w Kingston, Ocho Rios i Montego Bay oraz czwartą w Londynie – niedaleko Liverpool Street Station. Planuje co najmniej 15. Wchodzi też z inwestycje na rynku nieruchomości w stolicy Jamajki.

Bolt Mobility

Jak na bieżni tak w biznesie Usain Bolt działa szybko. – Już pokazałem światu, że wszystko jest możliwe. Tylko nie trzeba się ograniczać i mieć wokół siebie dobry zespół zajmujący się zarządzaniem inwestycjami – mówi, pytany o biznesowe credo.

Ostatni pomysł Bolta i jego otoczenia to otworzona w USA firma Bolt Mobility. Jej pierwszy produkt to elektryczna hulajnoga do poruszania się w mieście. Pomysł jest znany, ale sprinter uznał, że wdrożenia nie są jeszcze dopracowane i ruszył na rynek ze swoją wersją. Rozwiązanie ma być praktyczne i przyjazne środowisku – choć w wielu metropoliach hulajnogi nie są dopuszczane do ruchu po chodnikach. Usain Bolt nie traci ochoty na wdrożenie. Jest obecny już w kilku miastach USA, a także w Paryżu i Madrycie. Twierdzi, że ma przewagę na konkurencją.

Jego hulajnoga osiąga prędkość do 24 km/godz., ma wyraziste żółte barwy (żółty jest kolorem najszybciej dostrzeganym przez mózg i do tego kojarzy się z Jamajką), miejsce na torbę zakupową i telefon komórkowy. No i cena przejazdu wydaje się w miarę dostępna: 1 dolar za odblokowanie pojazdu, 15 centów za minutę jazdy.

Firma Bolt Mobility parę dni temu w Paryżu pokazała kolejny przebój: mały, dwumiejscowy, bezemisyjny samochód elektryczny, za 9999 dol. Nazywa się Bolt Nano i też ma pomóc wedle pomysłodawców w rozwiązaniu problemu zanieczyszczenia powietrza w wielkich miastach.

Parkiet PLUS
Sytuacja dobra, zła czy średnia?
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"
Parkiet PLUS
Co z Ukrainą. Sobolewski z Pracodawcy RP: Samo zawieszenie broni nie wystarczy