Nie ma w tym niczego niezwykłego. Wszak krótsze terminy zapadalności oznaczają niższe ryzyko inwestycji, więc obserwowana prawidłowość ma swoje uzasadnienie. Catalyst jest jednak rynkiem specyficznym ze względu na niską płynność. W przeszłości niejednokrotnie zdarzało się więc, że biorący udział w emisjach otrzymywali rentowność niższą niż na Catalyst, ale korzyścią była możliwość jednorazowego ulokowania większego kapitału. Co nie jest bez znaczenia, biorąc pod uwagę, że średnia wartość zapisów w minionych latach liczona była w sześciocyfrowych kwotach.
Różnice nie są duże
To akurat się nie zmieniło. Rynek wtórny jest wciąż płytki, a ceny ustalane są na podstawie zleceń wartych kilka lub kilkanaście tysięcy złotych. Podobna jest też wartość najlepszych dostępnych ofert sprzedaży. Inwestor stojący przed dylematem, czy złożyć zapis w emisji publicznej, czy poszukać papieru tego samego emitenta na rynku wtórnym, powinien więc wziąć pod uwagę zasobność własnego portfela. Jeśli zamierza ulokować jednorazowo kilkadziesiąt tysięcy złotych, znacznie łatwiej zrobić to na rynku pierwotnym.
Wisienek do wyjedzenia nie jest zbyt wiele, ale biorąc pod uwagę chybotliwość obecnej stabilizacji rynkowej (np. odrodzenie sprzedaży mieszkań obliczone jest na efekt wprowadzenia preferencyjnych kredytów, ale nie wiadomo, czy faktycznie przyciągnie on kupujących wobec wysokich cen nieruchomości), wielu inwestorów doceni zapewne możliwość ulokowania gotówki na krótszy termin niż w obligacjach oferowanych w emisjach.
Czytaj więcej
Strategią inwestycji w obligacje oferowane w ramach publicznych emisji adresowanych do inwestorów indywidualnych może być także ich zakup po wprowadzeniu papierów do notowań na Catalyst.
Choć warto zwrócić uwagę, że i w tym wypadku tenory ulegają skróceniu, czego przykładem są emisje PragmaGo (dwuletni termin zastąpił dotychczasowy czteroletni) czy Marvipolu (trzyletnie obligacje w miejsce trzyipółletnich). Ba. Nawet Atal, oferujący obligacje dla inwestorów instytucjonalnych, skrócił termin spłaty do jednego roku (dotychczas oferował papiery dwuletnie). Widać więc, że inwestorzy preferują obecnie krótkie terminy, zwłaszcza że i tak zarabiają na nich tak samo lub lepiej niż do tej pory, marże na ogół poszły bowiem w górę.