Studenac Group prowadzi obecnie ofertę publiczną akcji. Wyjście z ofertą po słabym debiucie Żabki, po odwołaniu jednego z IPO i przy napięciach geopolitycznych to chyba spore ryzyko?
Rynek kapitałowy jest zmienny i dynamika tych zmian jest stymulowana przez czynniki, na które my, menedżerowie, praktycznie nie mamy wpływu. Przygotowanie spółki do IPO też zajmuje dużo czasu i „wstrzelenie” się w odpowiedni moment rynkowy jest bardzo trudne. Nie oznacza to oczywiście, że nie trzeba patrzeć na ten aspekt. Patrzymy i analizujemy otoczenie, ale z naszej perspektywy najważniejsze jest to, co faktycznie jesteśmy w stanie zaoferować inwestorom. Studenac jest dzisiaj spółką gotową do wejścia na giełdę i przygotowaną na dalszy rozwój biznesu. Od 2018 r. do 2023 r. firma urosła trzykrotnie. Pod względem liczby prowadzonych sklepów jesteśmy dzisiaj też największym detalistą na rynku chorwackim. Działamy także na rynku słoweńskim, czym potwierdziliśmy nasze ambicje dotyczące ekspansji międzynarodowej. Chorwacja i Słowenia też są prężnie rozwijającymi się rynkami i te wszystkie elementy, naszym zdaniem, są kluczowe, jeśli chodzi o długoterminowe perspektywy spółki.
IPO już trwa kilka dni. Jakie jest zainteresowanie ofertą za strony inwestorów instytucjonalnych i zagranicznych?
To zainteresowanie jest dość duże, ale do zamknięcia książki popytu ciężko mówić o konkretach. Warto jednak też wspomnieć o zainteresowaniu dużych inwestorów, wśród których jest m.in. Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju. Od 2018 r. podmiot ten uczestniczy już finansowo we wspieraniu naszego rozwoju. Liczymy, że EBOR stanie się też jednym z kluczowych, długoterminowych inwestorów w naszej spółce.
Oferta ta różni się od innych IPO, które w ostatnim czasie przeprowadzane były na GPW, m.in. tym, że akcje nie tylko sprzedaje dotychczasowy główny akcjonariusz, lecz także towarzyszy temu emisja nowych akcji. To oznacza realny dopływ gotówki do firmy. Na co chcecie ją przeznaczyć?
Liczymy na około 80 mln euro. Chcemy oczywiście dalej stymulować wzrost biznesu spółki zarówno poprzez rozwój organiczny, jak i akwizycje, ale też chcemy inwestować w inne elementy poprawiające wydajność organizacji. Z drugiej strony chcemy też obniżyć wskaźnik zadłużenia firmy.
Inwestorzy, patrząc na was, starają się znaleźć jakiś punkt odniesienia wśród działających firm na naszym rynku. Jesteście bardziej jak Dino czy bardziej jak Żabka?
Jest to standardowe pytanie, jakie otrzymujemy od inwestorów. Ciężko jednak na nie jednoznacznie odpowiedzieć. Nasz model biznesowy różni się bowiem zarówno od modelu Dino, ale przede wszystkim od tego modelu, w jakim działa Żabka, czyli od tzw. modelu convenience. Z perspektywy misji zakupowych my skupiamy się przede wszystkim na misji „jedzenie na dziś” i „jedzenie na jutro”. W przypadku ekosystemu convenience jest to raczej „jedzenie na teraz”. Powierzchnia naszych sklepów też jest większa. Szerokość asortymentu też jest inna. My skupiamy się przede wszystkim na sprzedaży produktów spożywczych, z dużym naciskiem na produkty świeże. Z tej perspektywy pewnie więc bliżej nam jednak do Dino, chociaż tak jak wspomniałem, reprezentujemy nieco inny format, również mając na uwadze różnice rynkowe.