Szef Citigroup zapowiedział, że jego firma pozbędzie się aktywów o wartości 400 mld dolarów. To więcej, niż wynosi suma bilansowa wszystkich banków działających w Polsce. Skala zapowiedzianego ograniczenia aktywności pokazuje, w jak trudnej sytuacji znalazła się amerykańska grupa w efekcie trwającego od kilku miesięcy kryzysu finansowego.

O tym, że Citi jest jedną z najmocniej dotkniętych nim firm, wiadomo już od dłuższego czasu. Na naszym rynku wywoływało to plotki, że Amerykanie mogą zechcieć pozbyć się udziałów w Banku Handlowym. Prezes Sławomir Sikora konsekwentnie powtarza, że nic się nie zmienia i że jego bank jest istotną częścią całej grupy. Jednak jego instytucja również odczuła pośrednio skutki kryzysu - stanęła wobec konieczności redukcji kosztów, co wiązało się z zapowiedzianymi kilka tygodni temu zwolnieniami grupowymi.

W międzynarodowych grupach, takich jak Citi, strategia działania na poszczególnych rynkach może utrzymywać się bez zmian przez lata, ale też może zmienić się w jednej chwili - jeśli tylko ktoś "na górze" uzna, że zmiana przyniesie jakieś korzyści. W tej sytuacji trudno uznać, że przyszłość Handlowego jako części Citi jest pewna. Na korzyść polskiego banku przemawia jednak to, że nasz rynek cały czas uznawany jest na Zachodzie za bardzo perspektywiczny. Dlatego Amerykanie mogą zdecydować się na wychodzenie z wielu różnych biznesów, ale o Polsce zapewne w tej chwili nie myślą.