Pojawiają się nieśmiałe próby zmiany trendu

Mimo stopniowej poprawy nastrojów nie pojawiły się jeszcze przełomowe sygnały techniczne, świadczące o rozpoczęciu trwałej tendencji zwyżkowej

Aktualizacja: 27.02.2017 15:49 Publikacja: 10.05.2008 23:44

Fakt, że indeks WIG znajduje się na poziomie sprzed blisko 4 miesięcy, to najlepszy dowód na to, że na warszawskiej giełdzie utrzymuje się równowaga sił. Wynika ona ze stopniowej ewolucji nastrojów, czy też mówiąc w żargonie giełdowym - "sentymentu", na światowych rynkach.

Ewolucja ta polega na umacniającym się przeświadczeniu, że "najgorsze za nami". Z drugiej strony wiara w to, że szok związany z gigantycznymi stratami inwestycji finansowych w USA należy do przeszłości, nie jest jeszcze najwyraźniej równoznaczna z przekonaniem rynku o tym, że problemy całej amerykańskiej gospodarki dobiegły końca.

Skoro kryzysu ani jego skali nie był w stanie przewidzieć sam Fed, to trudno zakładać, że jakikolwiek analityk trafnie oszacuje scenariusz rozwoju wydarzeń w amerykańskiej gospodarce, a co więcej - że właściwie przewidzi, na ile taki scenariusz jest już uwzględniony w cenach akcji. Innymi słowy, spora część doniesień makroekonomicznych za oceanem to z punktu widzenia inwestorów raczej "szum informacyjny" niż użyteczna wskazówka.

Na sygnały trzeba poczekać

Sposobów na poradzenie sobie z tym "szumem" jest sporo. Obok typowo fundamentalnych strategii (np. opartych na poziomie wycen), podstawowym narzędziem jest analiza techniczna. Skoro jej sygnały pozwoliły wycofać się zawczasu z rynku, zanim doszło do najbardziej dramatycznej odsłony bessy, to można zakładać, że umożliwią one również powrót na giełdę w momencie, gdy popyt zdobędzie w końcu przewagę.

Na razie sygnały dotyczące zmiany niekorzystnego trendu są wybiórcze i trudno na ich podstawie obwieścić koniec bessy, zwłaszcza na szerokim rynku. O przełomie można mówić w przypadku dosłownie garstki dużych spółek, szczególnie banków (patrz ramka). Tymczasem na szerokim trwa trend boczny, który równie dobrze można interpretować jako korektę nadrzędnego trendu spadkowego, jak i fazę akumulacji przed ruchem w górę. Tym samym, z czysto statystycznego punktu widzenia nie sposób jeszcze stwierdzić, czy inwestorzy pozbywający się akcji w momencie największej paniki na rynku w połowie stycznia, popełnili zasadniczy błąd.

Który z tych wariantów zwycięży? Odpowiedzi będzie można udzielić dopiero w momencie pojawienia się rozstrzygających sygnałów. Na wykresie indeksu szerokiego rynku WIG-u ostatnia zwyżka nie zmieniła sytuacji technicznej. Ruch ten nie jest zresztą niespodzianką, jeśli popatrzymy na formację trójkąta symetrycznego, która kształtuje się już od stycznia. Zwyżka rozpoczęła się wraz z odbiciem od dolnego ramienia trójkąta w drugiej połowie kwietnia. Z kolei w ostatnią środę WIG dotarł do górnego ramienia tej formacji, ale najwyraźniej opór okazał się zbyt silny, co wywołało już następnego dnia korektę. Takie zachowanie indeksu jeszcze bardziej potwierdza znaczenie tej formacji.

Gdyby miał się powtórzyć schemat rozwoju wydarzeń z ostatnich czterech miesięcy, to teraz należałoby oczekiwać powrotu WIG-u do dolnego ramienia trójkąta, obecnie biegnącego na wysokości około 45200 pkt. Chyba że popyt okaże się na tyle zdeterminowany, by wcześniej podjąć jeszcze jedną próbę ataku na poziom oporu.

W każdym razie sytuacja techniczna bardzo precyzyjnie podpowiada, co robić, w zależności od tego, jaki kierunek obierze rynek. Na obwieszczenie końca bessy i powrotu dobrej koniunktury przyjdzie czas, gdy zostaną spełnione następujące kryteria. Po pierwsze, WIG powinien wybić się w górę ze wspomnianego trójkąta. Jeśli to się uda, to siłą rozpędu indeks powinien przełamać decydującą strefę oporu, rozciągającą się między szczytami z kwietnia (48901 pkt) i lutego (50194 pkt). Dopóki to się nie stanie, należy zakładać, że równowaga sił trwa i możliwy jest nawet test dołków bessy.

Osłabienie dynamiki zysków spółek już w cenach?

Z fundamentalnego punktu widzenia nie ma jednoznacznych przeszkód na drodze do odwrócenia trendu spadkowego. Nie jest zapewne dalekie od prawdy stwierdzenie, że długotrwały spadek wycen (czyli np. wskaźników C/Z) sprawił, że w dużym stopniu zdyskontowane zostało osłabienie koniunktury gospodarczej w naszym kraju i dynamiki zysków spółek.

W momencie gdy roczna zmiana WIG-u wynosi mniej niż minus 20 procent wobec dodatniej, 15,7-proc. rocznej dynamiki sprzedaży detalicznej w gospodarce (w marcu), a C/Z dla WIG-u nieznacznie przekracza 12, można oczekiwać, że nawet jeśli do spowolnienia faktycznie dojdzie, to niekoniecznie będzie to przeszkoda na drodze do wyższych kursów akcji.

Podobne spekulacje snuć można zresztą na temat koniunktury giełdowej w USA. Już w połowie kwietnia pisaliśmy o tym, że wskaźnik cena/przychody ze sprzedaży dla spółek z S&P 500 jest niemal na takim samym poziomie, co u dna poprzedniej bessy. To z kolei oznacza, że chociaż ryzyka powrotu do spadków pod wpływem złych wieści z gospodarki USA nie da się wykluczyć, to presja na obniżanie się wycen jest nieporównywalnie mniejsza, niż było to w momencie, gdy doszło do pęknięcia bańki internetowej w 2000 r.

Zresztą najlepiej świadczy o tym uaktywnienie się holdingu Warrena Buffetta na polu przejęć spółek (udział w przejęciu Wrigley, kupno pakietów akcji Kraft Foods, Burlington Northern, Marmon Holdings i Munich Re, wystawienie w zeszłym roku długoterminowych opcji put na S&P 500). Po Buffecie na pewno nie można oczekiwać tego, że będzie skłonny przepłacać za akcje.

WIG-Banki: optymistyczna formacja

Sektor bankowy należy do branż, które najszybciej odzyskują siły po fali wyprzedaży akcji. Od marcowego dołka indeks WIG-Banki podskoczył już o ponad 15 proc. Duża w tym zasługa nadal dobrej kondycji finansowej sektora - z kilkoma wyjątkami (np. BZ WBK) I kwartał podtrzymał wzrost zysków. To stawia polskie banki w zupełnie innym świetle niż spółki finansowe na rynkach rozwiniętych i z czasem zapewne zachęci kapitał zagraniczny do powrotu na nasz rynek. Nic więc dziwnego, że na wykresie WIG-Banki zaczęła powstawać zdecydowanie optymistyczna formacja - odwrócona głowa z ramionami. W środę indeks zdołał nawet naruszyć opór w postaci linii szyi tej formacji. Ponieważ jednak czwartek przyniósł korektę, to losy odwróconej głowy z ramionami są nierozstrzygnięte.

Jeśli indeks zdobędzie się na udany, ponowny atak na opór, to może go czekać zwyżka przynajmniej do poziomu z początku roku.

Kursy spadły, zyski wzrosły

Od połowy zeszłego roku notowania banków nie reagowały na pozytywne doniesienia w postaci wyników kwartalnych. Tym razem apetyt inwestorów na akcje spółek

z tego sektora jest większy. Dlaczego?

Przyjrzyjmy się dla przykładu notowaniom PKO BP. Na wykres, obok kursu akcji, nanieśliśmy teoretyczną wycenę obliczoną na podstawie historycznych wskaźników cena/zysk i cena/wartość księgowa. Gdyby posłużyć się samym C/Z, to według tej metodologii akcje powinny teoretycznie być warte tyle, ile wynosi iloczyn aktualnego zysku na akcję oraz średniej historycznej wartości C/Z dla tej spółki.

Jeśli podobną kalkulację przeprowadzimy dla C/WK, a następnie obliczymy średnią z obu wartości, to powstanie linia widoczna na wykresie.

Jak widać, na skutek niedawnego spadku kursu, a jednocześnie wzrostu zysków, powstało silne niedowartościowanie akcji PKO BP.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego