Analizując obecną sytuację techniczną na wykresach indeksów WIG i WIG20, mamy więcej znaków zapytania niż odpowiedzi. Ostatnie dni są tego najlepszym przykładem.
W środę indeks dużych spółek, w sposób zdecydowany i na przyzwoitym obrocie, wybił się powyżej poziomu 3000 pkt. To nie tylko psychologiczna bariera, ale również linia szyi formacji odwróconej głowy z ramionami na wykresie dziennym lub górne ograniczenie 3,5-miesięcznej formacji trójkąta na wykresie słupkowym. Dawało to nadzieję na zwyżkę ku poziomowi 3330 pkt w najbliższych tygodniach, który to poziom wyznacza dołek z sierpnia 2007 roku. Zwłaszcza że obserwowana od połowy marca poprawa klimatu inwestycyjnego na świecie, stwarzała warunki ku temu.
Ta optymistyczna wizja najbliższej przyszłości została w czwartek i piątek "podkopana". Obserwowane w tych dniach cofnięcie sprowadziło WIG20 poniżej 3000 pkt. Nie było jednak ono na tyle silne, żeby scenariusz wzrostowy w sposób jednoznaczny zanegować. Stąd też sytuacja pozostaje nierozstrzygnięta.
Z podobną sytuacją mamy do czynienia na wykresie indeksu WIG. Środowa zwyżka, która doprowadziła ten indeks do poziomu 48264,32 pkt, jednocześnie doprowadziła do jego wybicia górą z 3,5-miesięcznej formacji trójkąta oraz do przełamania górnego ograniczenia kanału spadkowego, w jakim od roku pozostawał indeks szerokiego rynku. W obu przypadkach był to mocny sygnał kupna, który mógł uzasadniać oczekiwanie na zwyżkę ku 55 000 pkt.
Brak kontynuacji wzrostów w ostatnich dwóch dniach plany te pokrzyżował. Jednak podobnie jak w przypadku WIG20, nie na tyle, żeby ostatecznie rezygnować ze wzrostowego scenariusza. A już na pewno nie na tyle, żeby zakładać bardzo silne spadki w najbliższych tygodniach.