Rynki żyły we wtorek przede wszystkim głosowaniem w słowackim?parlamencie nad wzmocnieniem Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej (EFSF). W oczekiwaniu na nie inwestorzy umiarkowanie wyprzedawali europejskie akcje. Większość indeksów ze Starego Kontynentu traciła w ciągu dnia mniej niż 1 proc., euro osłabiało się wobec głównych walut świata, a ropa naftowa i wiele innych surowców taniały.
Samobójcza misja Sulika
Uwaga inwestorów z całego świata koncentrowała się na naszym południowym sąsiedzie, gdyż był on ostatnim krajem strefy euro głosującym nad wzmocnieniem EFSF?(o szczegółach wzmocnienia czytaj niżej). Teoretycznie więc słowackie „nie" mogło zablokować działanie mechanizmu ratunkowego dla strefy euro.
Procedura umacniania EFSF była w innych państwach niemal formalnością. Dlaczego więc pojawiły się z nią problemy na Słowacji? Głównym oponentem wzmocnienia EFSF i łożenia przez Słowaków na pomoc dla eurobankrutów okazała się Partia Wolności i Solidarności (SaS) wicepremiera Richarda Sulika, członek centroprawicowej koalicji rządzącej. Bez niej do przepchnięcia reformy EFSF brakowało rządowi 76 głosów. Premier Iveta Radiczova, próbując zmusić SaS do głosowania za wzmocnieniem EFSF, powiązała je z głosowaniem za wotum zaufania dla swojego gabinetu. Posłowie SaS zapowiadali jednak późnym popołudniem, że nie będą głosować. – Po co wzmacniamy EFSF, jeżeli w ten sposób nie uchronimy żadnego państwa strefy euro? Po to, by Słowacja ratowała zagraniczne banki – twierdzi Sulik. Wczoraj późnym wieczorem rząd Słowacji nie uzyskał wotum zaufania parlamentu i upadł.
Premier Radiczova zapowiedziała wcześniej, że w razie klęski pierwszego głosowania w sprawie funduszu dojdzie do kolejnych głosowań – aż do skutku. Głosowanie w sprawie EFSF ma się odbyć jeszcze w tym tygodniu. Smer, główna partia opozycyjna, zadeklarowała, że wówczas poprze wzmocnienie EFSF. Zachodnioeuropejscy politycy zaczęli zaś myśleć nad tym, jak by obejść ewentualny brak zgody Bratysławy na umocnienie EFSF. – Wówczas 16 pozostałych państw strefy euro powinno wziąć ciężar na siebie – zaproponował Yves Leterme, premier Belgii.
Pieniądze dla Aten
Mniejsze znaczenie dla rynków, w porównaniu z zamieszaniem na Słowacji, miał komunikat trójki, czyli ateńskiej misji ekspertów Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Europejskiego Banku Centralnego oraz Komisji Europejskiej. Uznała ona, że Grecja będzie mogła w listopadzie dostać kolejną transzę pomocy finansowej wartą 8 mld euro. Bez tych pieniędzy by zbankrutowała. Inspektorzy wskazują, że choć greckiemu rządowi nie uda się zgodnie z planem ściąć deficytu?finansów publicznych w 2011 r., to poczynił on duże (choć zarazem zbyt wolne) postępy, jeśli chodzi o reformy fiskalne. Teraz decyzja o odblokowaniu pomocy zależy tylko od ministrów finansów państw strefy euro.