Za tę cenę urząd gotów jest zamrozić na trzy lata hurtowe stawki za korzystanie z infrastruktury sieci TP.
Dla TP to ważne. W licznych postępowaniach sądowych giełdowa spółka kwestionuje obowiązujące – a narzucone przez UKE – stawki jako zbyt niskie. Jednak po ostatnim audycie kosztów TP, wykonanym na zlecenie regulatora przez Ernst&Young, operatorowi grozi jeszcze większy spadek stawek.
Za ich zamrożenie TP obiecuje 3 mld zł dodatkowych inwestycji w rozbudowę sieci w ciągu 2,5–3 lat. Operator ma wybudować w tym czasie (w latach 2010–2012) 400 tys. zupełnie nowych linii telefonicznych oraz zmodernizować 600 tys. już istniejących. UKE nie jest jeszcze pewny, czy to go zadowala.
– Wszystko zależy od definicji modernizacji. Uzdatnienie linii internetowej, tak aby pozwalała na transmisję wideo, to dla nas za mało. Interesuje nas umożliwienie świadczenia usługi dostępu do internetu tam, gdzie do tej pory – np. z powodu nieodpowiednich parametrów technicznych łącza – było to niemożliwe – mówi Anna Streżyńska, prezes urzędu. Według aktualnej oceny sytuacji operator powinien myśleć raczej o budowie 700 tys., a nie 400 tys. nowych linii. Różnica jest znacząca. Jej wartość można szacować na 450–500 mln zł.TP nie chciała w piątek ustosunkować się do oczekiwań inwestycyjnych UKE. – To negocjacje. Wolimy je prowadzić bezpośrednio z urzędem – powiedział Wojciech Jabczyński, rzecznik TP.
O kompromis nie będzie łatwo. Nie tylko z powodu różnicy zdań co do tego, ile nowych linii trzeba wybudować, ale również co do tego, w jakich rejonach kraju. – Pierwszeństwo powinny mieć regiony wiejskie i inne miejsca z niedostatkiem infrastruktury, tzw. białe plamy – mówi Streżyńska. Tymczasem te regiony są dla operatorów najmniej atrakcyjne do inwestycji. Mimo różnicy zdań UKE i TP chcą się porozumieć do końca września.