To miał być wielki sukces. Wprowadzone do obrotu w 2013 r. kontrakty na obligacje skarbowe i stopę procentową, wzorem innych parkietów, na których tego typu instrumenty cieszą się dużą popularnością, miały stać się ważną częścią rynku terminowego.
– Zarządzanie ryzykiem stopy procentowej jest koniecznością we współczesnym świecie. Od teraz będzie to możliwe z wykorzystaniem instrumentów transparentnego i bezpiecznego rynku publicznego. Liczymy, że dzięki rozszerzeniu oferty GPW o tej klasy aktywa wzrośnie atrakcyjność i płynność różnych kategorii instrumentów oferowanych przez spółki z grupy kapitałowej GPW. Wprowadzenie do obrotu kontraktów terminowych na stopę procentową oraz obligacje skarbowe wpisuje się w działania GPW, których celem jest dostarczanie narzędzi wspomagających rozwój polskiego rynku oraz dalszy rozwój linii biznesowych GPW i konsekwentne podnoszenie konkurencyjności naszej oferty – mówił przy okazji wprowadzania do obrotu kontraktów na obligacje i stopę procentową Adam Maciejewski, ówczesny szef warszawskiej giełdy. Na pobożnych życzeniach się jednak skończyło. Obrót kontraktami praktycznie nie istnieje.
Płynność, płynność i jeszcze raz płynność
Podchody do kontraktów na obligacje GPW robiła już w 2005 r. Próba ta jednak skończyła się niepowodzeniem. Z racji braku zainteresowania tymi instrumentami giełda wycofała je z obrotu po dwóch latach. Po kilku latach wróciła jednak do tych instrumentów, ale na razie wszystko wskazuje na to, że i ten ruch skończy się fiaskiem. W całym 2013 r. obrócono zaledwie 13 kontraktami na stopę procentową i 26 pochodnymi na obligacje skarbowe. W 2014 r. sytuacja wygląda już nieco lepiej, ale i tak była daleka od ideału. Liczba transakcji kontraktami na stopę procentową wyniosła 99. Do tego dochodzi także 75 transakcji na kontraktach na obligacje. Kolejne lata nie przyniosły przełomu. W tym roku można już nawet mówić o śmierci tego rynku. W ciągu czterech miesięcy na rynku kontraktów na obligacje dokonano zaledwie jednej transakcji, zaś na rynku pochodnych na stopę procentową zawarto tylko pięć transakcji.
Co prawda przy okazji wprowadzania kontraktów do obrotu przedstawiciele warszawskiej giełdy przekonywali, że może to być ciekawa opcja również dla inwestorów indywidualnych, jednak od początku było wiadomo, że kluczem do sukcesu tego rynku są banki. To właśnie one przede wszystkim obracają tymi instrumentami. Giełda miała być alternatywą dla rynku niezorganizowanego, ale nic z tego nie wynikło. Przez pewien czas główną barierą w rozwoju tej części rynku były ograniczenia inwestycyjne banków, które nie mogły handlować na warszawskiej giełdzie. I to się jednak zmieniło. Wprowadzona bowiem została quasi-jednolita licencja bankowa. Umożliwiła ona bankom, bez konieczności uzyskiwania dodatkowego zezwolenia, obrót na giełdzie na własny rachunek m.in. obligacjami, listami zastawnymi czy też kontraktami terminowymi, których instrumentem bazowym są właśnie obligacje skarbowe, czy pochodnymi na stopę procentową.