Tokijski indeks Nikkei 225 znalazł się najwyżej od 1996 r. Co prawda do szczytu z końcówki lat 80. wciąż mu brakuje około 40 proc., ale można powiedzieć, że Japonia dała się porwać globalnej hossie. Przez ostatnie 12 miesięcy Nikkei 225 zyskał ponad 25 proc., co czyni go w tym okresie jednym z lepszych indeksów rynków rozwiniętych. Wszedł on na najwyższy poziom od dwóch dekad akurat tuż przed wyborami parlamentarnymi. Premier Shinzo Abe zwołał te przedterminowe wybory, licząc, że wzmocnią one jego władzę i dadzą mu mandat do zmiany konstytucji. Sondaże nie dają pewności, czy w wyborach, które mają się odbyć w niedzielę, jego Partia Liberalno-Demokratyczna (LDP) zdoła uzyskać wraz z koalicjantem, buddyjską partią Nowe Komeito, większość konstytucyjną. Wygląda jednak, że uda się tej koalicji uzyskać bezpieczną większość około 300 mandatów w 465-osobowej Izbie Niższej Parlamentu. Partia Nowej Nadziei, kierowana przez konserwatywną gubernator Tokio Yuriko Koike, może liczyć na zaledwie 60 mandatów, choć wcześniej postrzegano ją jako wielkie zagrożenie dla rządów LDP. Shinzo Abe rządzi Japonią od grudnia 2012 r. (wcześniej był premierem w latach 2006–2007) i wciąż nie ma z kim przegrać. LDP jest u władzy, z krótkimi przerwami, od 1955 r. I wygląda na to, że szybko jej nie odda. Inwestorzy spodziewają się więc po wyborach kontynuacji dotychczasowej polityki gospodarczej zwanej abenomiką. Polityka ta czasem rozczarowywała, ale ogólnie dała inwestorom dobrze zarobić. Oczekiwania z nią związane sprawiły, że przez ostatnie pięć lat Nikkei 225 zyskał blisko 140 proc., a jen stracił blisko 30 proc. wobec dolara.
Stabilizacja gospodarcza
Analitycy wskazują, że zbliżające się wybory raczej nie powinny przynieść żadnych wstrząsów dla gospodarki i dla rynków. – Wygląda na to, że partia premiera Shinzo Abego może wygrać wybory z najlepszym rezultatem od 30 lat. Inwestorzy kupują akcje właśnie pod ten sukces i ewentualne prorynkowe zmiany po wyborach. Wydaje się jednak, że zapominają, iż przecież już w obecnym składzie rząd ma wystarczającą władzę do wprowadzania istotnych reform. Tym samym tłumaczenie hossy kupowaniem akcji pod wygraną partii Shinzo Abego nie ma uzasadnienia. Warto jednocześnie zwrócić uwagę na fakt, że w dniach bezpośrednio po wyborach zaczyna się sezon wyników kwartalnych. Te będą raczej dobre, ale inwestorzy mogą już patrzeć w kierunku kolejnych okresów, gdzie utrzymanie dotychczasowej dynamiki wzrostu nie będzie łatwe. Tym bardziej że globalne spółki wchodzące w skład Nikkei225 mogą powoli zacząć odczuwać rosnącą presję inflacyjną na świecie i trudności z utrzymaniem marż na działalności operacyjnej – mówi „Parkietowi" Łukasz Wardyn, dyrektor na Europę Wschodnią w CMC Markets.
Sondażowym notowaniom partii rządzącej oraz optymizmowi na rynku pomaga dosyć dobra sytuacja gospodarcza. – Gospodarka Japonii ma się w 2017 r. bardzo dobrze, notując w I kw. br. wzrost o 1,5 proc. i o 1,4 proc. w II kw. Sądzę, że wzrost PKB rzędu 1,7 proc. w tym roku jest osiągalny w związku ze zwiększoną wymianą handlową w Azji oraz bodźcami fiskalnymi i dalszą ekspansywną polityką pieniężną. Większość statystyk makroekonomicznych także prezentuje się nieźle. Stopa bezrobocia spadła do poziomu wieloletniego, zyski przedsiębiorstw są wysokie i powinny wspierać inwestycje biznesowe. Pomimo pozytywnej sytuacji gospodarczej w Japonii inflacja nadal nie sięga zamierzonego celu (2 proc.) i wzrost płac jest powolny. W sumie można jednak powiedzieć, że abenomika, czyli polityka makroekonomiczna Shinzo Abego, przyniosła dotychczas dobre wyniki. Dlatego Abe ma dużą szansę na pozostanie na stanowisku premiera, pomimo faktu, że obecna niepewność polityczna pozostaje na wysokim poziomie – prognozuje w rozmowie z „Parkietem" Miroslav Novak, analityk instytucji płatniczej Akcenta.
Oczywiście polityka rządu Abego nie jest pozbawiona wad. Dokonana przez niego podwyżka VAT w 2014 r. doprowadziła do spowolnienia gospodarczego. Rząd ten, mimo wielu zapowiedzi, nie przeprowadził też reform strukturalnych mających zdynamizować gospodarkę, zmniejszyć biurokrację i wpłynąć na złagodzenie kryzysu demograficznego. Jednakże program gospodarczy ekipy Abego jest oceniany dosyć dobrze. – Jeśli sondaże się nie mylą i premier Abe utrzyma się przy władzy, w dłuższym horyzoncie będzie to miało pozytywny wpływ na japoński rynek akcji i negatywny na jena. Kontynuowania dotychczasowej polityki gospodarczej (abenomiki) w szczegółach oznacza wprowadzenie podwyżki podatku VAT z 8 proc. do 10 proc. od października 2019 r., by poprawić wpływy budżetowe potrzebne do finansowania wydatków na edukację. Biorąc pod uwagę porażkę poprzedniej podwyżki z 2014 r., która przyniosła poważne spowolnienie gospodarcze, tym razem programem osłonowym ma być pakiet fiskalny w wysokości 2 bln jenów. Bodziec fiskalny gwarantuje podtrzymanie ożywienia gospodarczego z pozytywnym przełożeniem na japoński rynek akcji. Wynikająca z dobrej koniunktury niższa awersja do ryzyka będzie wywierać negatywną presję na jena. Dodatkowo perspektywa podwyżki podatku VAT stanowi zachętę do wyprzedzającego wzrostu wydatków konsumpcyjnych, w tym także wzmożenie importu – wskazuje w rozmowie z „Parkietem" Konrad Białas, główny ekonomista TMS Brokers.
Próby ożywienia wzrostu gospodarczego oraz inflacji mogą być jednak trudne ze względu na czynniki, nad którymi rząd ma małą kontrolę. Barierą dla wzrostu konsumpcji jest zarówno to, że japońskie spółki niechętnie podwyższają płace pracownikom, jak i to, że Japończycy są narodem bardzo oszczędnie wydającym swoje zarobki. Ta niechęć do wydawania pieniędzy ma w dużej mierze podłoże kulturowe, ale też wpływ mają na nią czynniki demograficzne. Starzejące się społeczeństwo ma mniejsze potrzeby niż młode i przeżywające boom demograficzny.