Wiceminister finansów Katarzyna Zajdel-Kurowska zwraca uwagę na wzrost kredytów mieszkaniowych w sytuacji rosnących stóp procentowych, co w jej ocenie, może grozić niewypłacalnością części gospodarstw domowych. Zawsze może się pojawić problem, gdy rośnie oprocentowanie kredytów i dotyczy wszystkich zadłużonych (nie tylko z powodu mieszkania), ale od razu niewypłacalność? A już złowieszcza obawa przed negatywnymi skutkami dla całej gospodarki to już trudno zrozumiała przesada, zwłaszcza wypowiedziana przez członka kierownictwa resortu kształtującego makroekonomiczne warunki funkcjonowania gospodarki, gdy przy innych okazjach podkreśla się niezagrożoną perspektywę dobrej koniunktury gospodarczej. Teraz okazuje się, że obywatele chcący zaspokoić swoje elementarne potrzeby mieszkaniowe (miało być przecież 3 miliony mieszkań) mogą doprowadzić do perturbacji gospodarczych.
Swoje dokłada inny urzędnik państwowy, wiceprezes NBP Krzysztof Rybiński, który z kolei zwraca uwagę na wydłużane przez banki okresy spłaty kredytów, aby zmniejszyć obciążenie spłatami i zwiększyć popyt na kredyty. Tym samym Polacy zadłużają się nawet na trzy pokolenia - wyliczył K. Rybiński. Rośnie więc ryzyko sektora bankowego, a spadające marże nie pokrywają kosztów ryzyka kredytowego i dlatego - w ocenie K. Rybińskiego - należy pomyśleć o dalszych regulacjach ostrożnościowych i w ten sposób wymusić atrakcyjniejszy model życia - trzy pokoleniową rodzinę mieszkającą w jednym mieszkaniu. Jak widać, bank centralny także chce się wpisać w politykę prorodzinną jednej z koalicyjnych partii.
Intrygująca logika myslenia
Zatem jeden organ państwa (ministerstwo finansów) swoją polityką gospodarczą pobudza inflację, a inny organ (bank centralny) w reakcji zaostrza politykę monetarną, podnosząc stopy procentowe, natomiast obywatele (kredytobiorcy) mają ograniczyć swój apetyt na mieszkanie, aby ustrzec gospodarkę przed negatywnymi skutkami polityki makroekonomicznej tych dwóch instytucji. Intrygująca logika myślenia? Po co nam centralne instytucje państwowe? Przecież to od nas, zwykłych obywateli, wszystko zależy, a więc od naszego poziomu konsumpcji i aktywności inwestycyjnej, kształtowanej dobrymi radami urzędników państwowych opłacanych z naszych podatków?Ponadto, nareszcie dwie strony ulicy Świętokrzyskiej mówią tym samym językiem i wspólnie chcą "dalszego doskonalenia" (jakże znany termin z lat 70.) mechanizmów rynkowych przy wykorzystaniu, tym razem, regulacji ostrożnościowych.
Mamy do czynienia