Czy obecnych problemów sektora bankowego w Ameryce i Europie Zachodniej można było uniknąć?
Problemy w Stanach Zjednoczonych powstały w krótkim czasie - ostatnich pięciu, sześciu lat. Po wydarzeniach z 11 września 2001 roku politycy podejmowali wszelkie działania, żeby ożywić wzrost gospodarczy, a z drugiej strony - nadzór finansowy tolerował ryzykowne zachowania banków, które udzielały kredytów hipotecznych osobom o bardzo niskiej lub zerowej zdolności kredytowej. Podobnie do nadzoru działały agencje ratingowe oraz audytorzy. Dodatkowo banki funkcjonowały w wyjątkowo korzystnych warunkach: rynkowe stopy procentowe były niskie, a państwo deklarowało chęć wspierania różnych programów mieszkaniowych. W krótkim czasie "wyprodukowano" bardzo dużo ryzykownych kredytów, które zostały sekurytyzowane oraz "przepakowane" w wiele pochodnych instrumentów finansowych obracanych na rynku z uwagi na ich wysoki rating.
Przez dłuższy czas wyglądało na to, że sytuacja jest dobra.
Po pewnym czasie część banków zorientowała się, że problem istnieje. Korzystne było jednak utrzymywanie dotychczasowej sytuacji, bo banki wykazywały dobre wyniki, płaciły dywidendę akcjonariuszom, władze banków zaś otrzymywały wysokie roczne bonusy. Aż w pewnym momencie wszystko zaczęło się walić.
Jak Pan ocenia przypadki ratowania zagrożonych instytucji finansowych, na przykład Bear Sterns?